Apetytu na rekordowe podwyżki narobili emerytom rządzący, który obiecywali, że emerytury mogą wzrosnąć w tym roku aż o 3,26 proc. Okazało się jednak, że do obliczeń przyjęto zbyt optymistyczne wskaźniki inflacji – w rzeczywistości ceny w ubiegłym roku wzrosły mniej niż zakładano. W efekcie ostateczny wskaźnik waloryzacji wyniesie w tym roku tylko 2,86 procent. Na szczęście przyjęta w tym roku przez rząd nowa metoda podwyższania emerytur chroni najbiedniejszych seniorów. Emeryci, których świadczenia nie przekraczają 2065 zł netto, otrzymają waloryzację kwotową – wszyscy dostaną jednakową podwyżkę w wysokości 57 zł na rękę. Pozostałych będzie obowiązywała waloryzacja procentowa.
Przypomnijmy, że od marca wzrośnie także minimalna emerytura – obecnie wynosi 1029 zł, a w kolejnym miesiącu zostanie podwyższona do 1100 zł.
Janusz Bajena (75 l.), nauczyciel i mechanik samochodowy z Białegostoku: - Pracowałem całe życie, na emeryturze jestem dopiero ósmy rok i mam 1400 zł świadczenia. Kwotowa waloryzacja najniższych emerytur nie jest przy dzisiejszych podwyżkach wysoka, ale uważam, że rząd daje tyle, ile może. Ważny jest też sam gest, że wreszcie ktoś myśli serio o emerytach. Za poprzednich rządów waloryzacje były dla emerytów po prostu poniżające.