Tadeusz Płużański: Spór o Kuklińskiego, spór o Polskę

2014-02-08 3:00

W maju 1998 r. Ryszard Kukliński, pierwszy i ostatni raz po swojej ucieczce w 1981 r. do USA, odwiedził Polskę. Co o wizycie pisały media prawicowe i lewicowe? To charakterystyczne, gdyż te same argumenty powracają przez lata. Wróciły też dziś, w 10. rocznicę śmierci pułkownika, np. w wypowiedzi szefa postsowieckiej służby WSI Dukaczewskiego o tym, że pułkownik był zdrajcą.

"Gazeta Polska" relacjonowała: "Przyjechał do Polski człowiek wielki, bohater, jakiego nie było od lat, człowiek, który uratował nie tylko Europę, ale i być może świat przed zagładą nuklearną". A w ówczesnym "Życiu" Jacek Trznadel napisał: "Pokazał, że jako człowiek jest osobowością dużego formatu. Żadnych zbędnych gestów i patetycznych słów, jeśli nie zaliczyć do nich, widocznych dla tłumów, odruchów wzruszenia".

Inaczej Jarosław Kurski i Paweł Smoleński w tekście w "Gazecie Wyborczej" pod znamiennym tytułem "Pielgrzymka czy szopka?" (oczywiście zrobili wszystko, aby wizyta Kuklińskiego odpowiadała temu drugiemu określeniu): "Gdyby zasady traktować dosłownie, bez oglądania się na meandry polskiej historii, pułkownik Kukliński zdradził".

Pretorianie rozwinęli myśl swojego wodza Michnika: "Jeśli uznać, że Kukliński miał prawo sądzić, że współpraca z CIA jest jego patriotycznym obowiązkiem, (...) to trzeba uznać, że stan ťwyższej koniecznościŤ działał również po drugiej stronie. Były przecież istotne racje, które mogły stać za postawą Gomułki, Gierka czy Jaruzelskiego". Przecież nie kto inny nazwał Jaruzelskiego (a także Kiszczaka) człowiekiem honoru.

Zobacz też: Tadeusz Płużański: Rozmawiajcie z Putinem

A to junta Jaruzelskiego skazała pułkownika na śmierć i gdyby tylko mogła, bez wahania wykonałaby wyrok. Śledztwo w sprawie Kuklińskiego umorzono dopiero w 1997 r., bo "działał w stanie wyższej konieczności". Jaruzelski twierdzi, że z takich samych pobudek wprowadził stan wojenny, tyle że śledztwa w tej sprawie nie przeprowadzono. A może to Jaruzelski złamał przysięgę wojskową? W końcu też wypowiadał słowa: "Przysięgam Narodowi Polskiemu". Potem były jeszcze słynniejsze o Kuklińskim: "Jeśli on nie jest zdrajcą, to kim my jesteśmy?". I w tym kryje się prawda o zdrajcy Jaruzelskim i bohaterze Kuklińskim. Dobrze, że taki jasny podział oglądamy w najnowszym "Jacku Strongu" Pasikowskiego. Bo spór o pułkownika to przede wszystkim spór o 45 lat naszej historii. I będzie wracał dopóty, dopóki nie doczekamy się jednoznacznej oceny PRL jako narzuconej siłą sowieckiej okupacji i nie rozliczymy winnych tamtych zbrodniczych czasów. W tym zdradzieckiego Jaruzelskiego. A jego apologeci powinni dostać zakaz wypowiedzi.

Czytaj również: Tadeusz Płużański: PR-y i bąki