Tym samym to Putin ponosi odpowiedzialność za obecną wojnę na ulicach Kijowa i ofiary śmiertelne. Jakie rozwiązanie proponuje „Die Welt”? Do akcji musi wkroczyć Unia Europejska i przeciwstawić się Putinowi i jego poplecznikowi Janukowyczowi. Jak to zrobić? Bardzo prosto - wprowadzając sankcje na wzór tych zastosowanych wcześniej wobec reżimu na Białorusi. To może powstrzymać ukraińskich oligarchów.
- Janukowycz musi zrozumieć, że pałkami, karabinami i surowymi ustawami nie zastraszy proeuropejskiej opozycji, ponieważ - w przeciwieństwie do Białorusi - jest ona zbyt liczna – czytamy z kolei w „Sueddeutsche Zeitung”. A niemiecka publiczna telewizja ARD podaje wprost: - Kto chce skłonić Janukowycza do zmiany polityki, ten musi rozmawiać z Putinem.
Wśród informacji z Ukrainy pojawiły się też takie, że Rosjanie nie tylko zakulisowo wpływają na sytuację, ale są nawet obecni na ulicach Kijowa. To oni mają prowokować zamieszki, a nawet strzelać – zarówno do manifestantów, jak i Berkutu. A gdyby choć jeden milicjant zginął, władza miałaby kolejny pretekst do brutalnej pacyfikacji Majdanu. Bo nie ulega wątpliwości, że wojna uliczna w stolicy Ukrainy zaczęła się od prowokatorów Janukowycza, czyli Putina.
Ową wojnę uliczną coraz częściej nazywa się wojną domową, w której jedni Ukraińcy walczą z drugimi. A ja zaprotestuję: to nie żadna wojna domowa. Nawet były rzecznik prasowy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy mówi o rosyjskiej interwencji zbrojnej. Bo ludzie Putina nie tylko strzelają na ulicach, ale też porywają i mordują opozycjonistów. A potem kłamią, że to nie żadna opozycja, ale bandyci i terroryści, których trzeba zniszczyć. Przecież to znana sowiecka propaganda. - Jeśli w najbliższym czasie wybuchnie u nas blok mieszkalny albo metro – zrozumcie, że to wcale nie początek wojny domowej, to już obca agresja. I trzeba to wyjaśnić światu – napisał rzecznik.
Trzeba wyjaśnić światu, że Ukraińcy walczą w tej chwili z rosyjskim okupantem. Bo Janukowycz to taki współczesny Bierut, czy Jaruzelski. Trudno zresztą nie widzieć analogii między dzisiejszą pacyfikacją Ukrainy, a stanem wojennym w Polsce.
Paweł Kukiz, muzyk, który miał wystąpić w Kijowie powiedział „SE”, że podobny Majdan może powstać w Warszawie w proteście przeciw rządom PO. Miejmy nadzieję, że chociaż prezydent Komorowski zawetuje ustawy o „bratniej pomocy”. Bo inaczej rosyjskie służby będą się mogły pojawić na ulicach naszych miast. I to nie tajnie, ale oficjalnie.