Hubert Biskupski: Śmieciowy bolszewizm pogrzebie rząd

Począwszy od niesprawiedliwego sposobu naliczania opłat poprzez żywcem wyjęty ze Związku Sowieckiego mechanizm uznający, że wszyscy są równi i produkują tyle samo śmieci i narzucający obowiązek korzystania z jednej firmy, skończywszy na kompletnym chaosie informacyjnym i bałaganie logistycznym. Są złośliwcy, którzy twierdzą, że kuriozalna ustawa swój kuriozalny kształt uzyskała zupełnie nie przez przypadek i że z tego kuriozalnego kształtu cieszą się pewne dwie firmy śmieciowe. Poczekamy, zobaczymy, kto będzie wygrywał przetargi i zarabiał miliardy na tym biznesie.

Mieszkam w Warszawie i z przerażeniem obserwuję wdrażanie śmieciowych przepisów w życie. Totalny chaos i bałagan. Przetarg nierozstrzygnięty i szanse, by do 1 lipca został rozstrzygnięty, są mniejsze niż zero. Jeszcze kilka dni temu wiedziałem, że moja czteroosobowa rodzina zapłaci 89 zł miesięcznie za cotygodniowe opróżnianie śmietnika (w skali roku to ponad 1000 zł!). Ale radni Platformy postanowili obniżyć mi cenę. Teraz dzięki ich dobremu sercu zapłacę 89 zł za... dwa razy rzadszy przyjazd śmieciarki. Policzyłem, tak średnio licząc to 5-6 razy więcej, niż płacę teraz firmie, którą sam wybrałem i z której usług jestem zadowolony. Nadmienię, że już teraz segreguję odpady. Nie dość, że zapłacę kilka razy więcej, to sterty nieodebranych śmieci będą mi cuchnąć pod domem. Nie mnie jednemu, bo takie problemy zapewne dotkną setki spółdzielni, wspólnot czy domów. Nie wiem, jakich odświeżaczy musiałaby użyć Platforma, by zneutralizować odrażający smród zalegających śmieci.