Praca ministra to ciężki kawałek chleba, więc Brudziński uzupełnia zapasy dopiero po godzinach. Jada tez późno w nocy. Na naszych zdjęciach widać, że polityk PiS sobie nie żałuje i nie przejmuje się kaloriami. W sieci chwalił się m.in. obiadem, który sobie zaserwował przed północą. Jadł tłustą kiełbasę, pieczone ziemniaczki z koperkiem i mizerię.
Jak było tym razem? Sklep, do którego wybrał się Brudziński, mieści się na warszawskim Powiślu. Rzut beretem od Sejmu i kilkanaście minut drogi od siedziby MSWiA. Wczesnym wieczorem minister spraw wewnętrznych postanowił osobiście zabrać się za inspekcję w popularnym dyskoncie. Szczególną uwagę zwrócił na przeceny. – Kupił zgrzewkę wody, ale jego uwagę przykuła półka z ciastkami. Musiał się dobrze zastanowić, zanim dokonał wyboru – zdradza informator „Super Expressu”. Nieobecne spojrzenie ministra zupełnie nas nie dziwi. Bo kto zamieniłby domową szarlotkę z cukrem pudrem na suche, sklepowe ciastka?