„Super Express”: – Jak pan uważa, obecna ekipa rządząca na czele z premierem Donaldem Tuskiem skutecznie rozlicza rządy PiS, czy niekoniecznie?
Sławomir Mentzen: – Przede wszystkim to bym chciał, żeby rozliczał poprzednie rządy zgodnie z prawem, a nie omijając prawo. Nie mam obecnie pewności, że wszystko rzeczywiście odbywa się tak, jak powinno.
– W ramach kolejnych rozliczeń były europoseł Ryszard Czarnecki został zatrzymany przez funkcjonariuszy CBA na lotnisku w Warszawie. Dostał zarzuty. Poszło o aferę z kupowaniem dyplomów w Collegium Humanum, korupcję etc. Zaskoczyło to pana?
– Oczywiście, tam jest pewien element politycznego teatru. Podejrzewam, że nie trzeba było go zatrzymywać na lotnisku. Prawdopodobnie, gdyby Czarnecki dostał wezwanie na przesłuchanie, to po prostu by się na nie stawił. Więc tam jest element teatru. Do tego ciężko mi uwierzyć w przypadek, że na kilka dni przed tym aresztowaniem „Gazeta Wyborcza” publikuje obszerny artykuł zawierający akta prokuratorskie w zupełnie innej sprawie. Więc podejrzewam, że to było zgrane jedno z drugim. To miało oczywiście wywołać odpowiedni efekt polityczny.
– Jarosław Kaczyński mówił w kontekście zatrzymania Czarneckiego, że do działań obecnych służb nie można mieć zaufania. Według prezesa PiS nie mogą one być traktowane poważnie, gdyż służby zostały przejęte nielegalnie i są okupowane przez osoby nieuprawnione działające na partyjne zlecenie Tuska i Bodnara. Co pan na to?
– Co do zasady nie należy mieć zbyt wielkiego zaufania do służb ani tej, ani poprzedniej władzy. Przyznaję, że nie wiem, dlaczego akurat służby miałyby zostać przejęte w sposób nieuprawniony. Z całą pewnością w sposób nielegalny została przejęta prokuratura, ale czy służby, to pierwsze słyszę.
– Pan ma również dyplom z Collegium Humanum?
– Akurat tego dyplomu nie mam. MBA nie był mi do niczego potrzebny.
– Wielu polityków ma jednak dyplomy z Collegium Humanum, np. Witold Zembaczyński z KO, czy Robert Telus z PiS. A jak to jest w Konfederacji?
– Wydaje mi się, że ktoś powinien pójść na studia po to, żeby się czegoś nauczyć, a nie po to, żeby mieć dyplom albo papier. Taki dyplom niepoparty realną wiedzą, niepoparty rzetelną nauką, według mnie jest absolutnie nic nie warty. Niestety, tej szkole tak bardzo udało się rozwinąć, gdyż Prawo i Sprawiedliwość parę lat temu zmieniło przepisy. Kiedyś, żeby być w radzie nadzorczej spółki Skarbu Państwa albo spółki komunalnej, trzeba było mieć doktorat, być jakimś radcą prawnym, doradcą podatkowym. Ewentualnie należało zdać bardzo trudny egzamin. No i PiS zmieniło te przepisy, że wystarczy mieć MBA.
Sławomir Mentzen mówi, jakim będzie prezydentem. Lekko nie będzie!
– Politycy Konfederacji nie mają nic wspólnego z Collegium Humanum?
– Oczywiście, że nie. Konfederacja nie przejmuje spółek komunalnych. Nie mamy takiej potrzeby, w związku z czym, z tego co wiem, nasi politycy stronili od Collegium Humanum.
– A Krzysztof Bosak? Bo mówiło się jakiś czas temu, że studiuje na tej uczelni... – Krzysztof Bosak dementował tą informację, mówił, że nie jest absolwentem Collegium Humanum.
– W sejmowych kuluarach krążą pogłoski, że może dojść do kolejnych zatrzymań. Nie tylko Czarnecki, ale też inni politycy PiS-u mieliby się czego obawiać. Przyjechał pan do nas do studia prosto z Sejmu, słyszał pan coś o tym?
– Rozmawiałem w Sejmie na ten temat nawet z kilkoma politykami PiS-u. Oni mówili, że tak szacują, że mniej więcej połowę powinni zamknąć i się zastanawiali, czy oni będą w tej połowie zamkniętej, czy tej niezamkniętej. Więc z tego co słyszałem, mnóstwo polityków PiS-u obawia się zamknięcia.
– Czyli panuje u nich strach i przerażenie?
– Nie wyglądali na przerażonych, raczej na rozbawionych tą całą sytuację albo pogodzonych z losem.
– Nie popełnił pan falstartu, jeśli chodzi o ogłoszenie swojego startu na prezydenta?
– Zobaczymy za dziewięć miesięcy, kiedy będą wyniki. Jeżeli będzie ten wynik bardzo dobry, to okaże się, że to była świetna decyzja. Jeżeli będzie fatalny, to być może dlatego, że za wcześnie zacząłem. To nie do końca była moja decyzja. Już wczesną wiosną zacząłem planować sobie kampanię prawyborczą, bo spodziewałem się prawyborów w Konfederacji na jesieni. Ten wielki bilboard na ścianie wieżowca w Warszawie zarezerwowałem też już wiosną i on musiał po prostu być we wrześniu. A skoro on miał być we wrześniu, to głupio by tam wyglądał, gdybym nie rozpoczął żadnej kampanii. Stąd było to trochę wymuszone przez okoliczności. Natomiast dzięki temu będę miał dużo czasu, żeby objechać całą Polskę, spotkać się z mnóstwem wyborców.
– Czy spotyka się pan z zarzutami wśród wyborców, że jednak nie będzie obiecywanych prawyborów w Konfederacji?
– Na każdym ze spotkań w których biorę udział jest po kilkaset osób. Wszyscy reagują bardzo entuzjastycznie. Powiem, że ani takiej frekwencji, ani takiego entuzjazmu, to nie pamiętam z poprzednich kampanii wyborczych, ani parlamentarnej, ani europarlamentarnej. Więc na razie jestem strasznie zadowolony z reakcji ludzi.
– To co się zmieniło? Kiedy rozmawialiśmy w tym studiu kilka miesięcy temu, mówił pan o prawyborach. Dlaczego Krzysztof Bosak się z nich wycofał? Kazał mu pan?
– Panie redaktorze, kim ja jestem, żeby móc kazać cokolwiek Krzysztofowi Bosakowi w sprawie jego decyzji? Dowiedziałem się o tym z internetu.
– Żartuje pan. Nie rozmawialiście wcześniej o tym?
– Nie powiadomił mnie wcześniej, że podjął taką decyzję. Dowiedziałem się o niej z internetu. Więc absolutnie dementuję jakiekolwiek podejrzenia.
– Czyli nie było nacisków z pańskiej strony na Bosaka?
– Od początku byłem przekonany, że dojdzie do prawyborów pomiędzy mną a Krzysztofem Bosakiem. No i w momencie, w którym Krzysztof Bosak się wycofał, to nie bardzo było z kim robić te prawybory.
– A jeśli Grzegorz Braun zdecyduje się na start? Mógłby odebrać panu część głosów.
– Myślę, że to jest już science fiction, nic takiego się nie wydarzy. Byłoby bardzo dziwne, gdyby jedna partia wystawiała więcej niż jednego kandydata. Takie rzeczy się w poważnych partiach nie dzieją, a my jesteśmy poważną partią.
- Dlaczego chce pan być prezydentem? Przecież prezydent niewiele może.
– Poprzedni prezydenci rzeczywiście przyzwyczaili Polaków do tego, że nic nie mogą, że zajmują się pilnowaniem żyrandola, wręczaniem orderów. Natomiast prezydent ma bardzo poważne kompetencje w Polsce, bardzo poważne możliwości. Na przykład prezydent Francji może rozwiązać parlament, może przyjąć ustawę z pominięciem parlamentu. Wydaje się to naprawdę bardzo mocnymi uprawnieniami, ale nie ma prawa weta. Natomiast polski prezydent ma prawo weta, tylko niestety z niego nie korzysta.
– Czyli pan będzie wetował, jak leci?
– Wszystkie ustawy komplikujące i podnoszące podatki - weto będzie z automatu. Będę stał w obronie polskiego podatnika i nie pozwolę żadnemu rządowi podnosić albo komplikować podatków. Co więcej, zamierzam wchodzić w dialog z rządem. Powiem premierowi, niezależnie kto będzie takim premierem, że jeżeli chce, żebym podpisał jakąkolwiek ustawę, to najpierw on musi doprowadzić do tego, żeby moje ustawy przeszły przez Sejm.
– Ryszard Petru mówił niedawno, że jest przekonany na 99,8 proc., że Hołownia wystartuje w wyborach prezydenckich, ale daje tę rezerwę, że gdyby nie startował Hołownia, to chętnie by wystartował na jego miejsce. Chciałby się pan zmierzyć z Ryszardem Petru?
– Jak chce startować, to niech startuje. Ja się nie boję Ryszarda Petru.
– Wolałby pan się zmierzyć z Hołownią czy z Petru?
– Żaden z nich nie byłby poważnym przeciwnikiem. Zależy mi na tym, żeby wejść do drugiej tury, a ani Szymon Hołownia, ani Ryszard Petru nie rokuje na wejście do drugiej tury.
– Na razie sondaże dają panu około 9-10 proc.
– Bez uwzględnienia zdecydowanych i niezdecydowanych, tak. Po usunięciu niezdecydowanych tam rośnie, zdaje się do 11 proc. Uważam, że na początek kampanii to jest dobry wynik. Zwracam też uwagę, że ta sama sondażownia parę dni temu robiła sondaż partyjny i tam Konfederacja miała mniejszy wynik. Co oznacza, że już teraz udaje mi się poszerzyć elektorat.
– Realia są jednak takie, że sondaże nie dają panu szans na wejście do drugiej tury. Kogo zatem poparłby pan w drugiej turze? Kandydata KO, czy PiS?
– Panie redaktorze, to bardzo nieładne pytanie. A gdyby rozmawiał pan z piłkarzem reprezentacji Polski przed półfinałem, to pytałby się pan, komu będzie kibicował w finale, jeżeli tam nie awansuje?
– Panie przewodniczący, patrzę na polityczne i wyborcze realia. A one są takie, że najpewniej w drugiej turze będzie wyścig kandydata KO z kandydatem PiS.
– Ja widziałem sondaż, gdzie pani Kidawa-Błońska miała 20 proc. w sondażu. Ostatecznie zjechała do trzech i została wycofana, więc wszystko się może wydarzyć. W 2005 r. przez wiele miesięcy przed wyborami, Włodzimierz Cimoszewicz miał bardzo wysokie poparcie w sondażach. Potem musiał się wycofać, więc różne rzeczy już się działy. I na dziewięć miesięcy przed wyborami nie można wskazać jeszcze faworyta. Zwłaszcza, że nie wiemy ani kto będzie kandydatem PiS-u, ani Platformy.
– Jak Konfederacja się zachowa, gdy pod sejmowe głosowanie trafi projekt ustawy pod tytułem kredyt 0 procent? Będziecie za czy przeciw?
– Będziemy przeciw. Przyznaję, że nie wiem, czy ten projekt przejdzie przez Sejm, czy też nie. Na razie jest z tym problem. Wiemy, że popiera to Platforma Obywatelska oraz PSL. Podejrzewam, że popierają to dlatego, ponieważ jak widać z pewnych dokumentów, osoby związane z deweloperami wpłaciły dużo pieniędzy na kampanię PSL oraz Platformy Obywatelskiej. A tam rzecz się rozbiła o 20 mld zł, które miałoby trafić do deweloperów. W związku z czym nie dziwię się, że inwestują pieniądze w to, żeby ta ustawa przeszła. Natomiast ona jest niezwykle szkodliwa dla rynku nieruchomości, zwiększa ceny mieszkań, więc będziemy oczywiście przeciw. Ciekawe jest to, że lobbyści rzeczywiście wykonują ciężką pracę po to, żeby kogoś do tej ustawy przekonać. Na razie wiemy, że Konfederacja jest przeciw, Lewica jest przeciw i Polska 2050 jest przeciw, natomiast nie znamy stanowiska Prawa i Sprawiedliwości. I tam sprawa może być różna, to znaczy już teraz lobbyści bardzo intensywnie chodzą po Sejmie i próbują przekonać poszczególnych posłów do poparcia tego kredytu. Kontaktują się też z moimi posłami z Konfederacji i próbują ich przekonać do kredytu 0 procent. Na szczęście posłowie Konfederacji nie są łasi na wdzięki lobbystów.
– Kolejny projekt, który jest w próżni z uwagi na spory w koalicji rządzącej, to projekt liberalizujący prawo aborcyjne. Jeśli dojdzie jednak do głosowania w tej sprawie, jak się zachowa Konfederacja?
– Z całą pewnością sprzeciwiamy się mordowaniu niewinnych dzieci w łonach ich matek.
– Kolejny pomysł części koalicji to związki partnerskie. Co na to Konfederacja?
– Nie spodziewam się, żebyśmy poparli związki partnerskie. To znaczy jestem za tym, żeby ułatwiać ludziom życie. Jestem za tym, żeby nie istniał podatek spadkowy. Ale nie jesteśmy za tym, żeby osłabiać instytucję małżeństwa.Rozmawiał: KAMIL SZEWCZYK