Nie to, żebym uważał, że oszustowi Marcinowi P. i jego żonie oszustce należy natychmiast obciąć głowy toporem, ale zastanawiam się, jak by to wyglądało w cywilizowanych krajach, na przykład w takich Stanach Zjednoczonych? No i przypomniałem sobie, że była tam bardzo podobna sprawa. Niejaki Bernard Madoff, słynny żydowski finansista i filantrop, naciągnął kilkanaście tysięcy osób też w piramidzie finansowej jak Amber Gold, ale inaczej działającej, na 65 mld dolarów (USA są jednak bogatsze). I teraz proszę się skupić na pewnych ważnych różnicach między Polską a USA. Madoff został zatrzymany w grudniu 2008 roku przez FBI i po PÓŁ ROKU został skazany na 150 lat więzienia, a odsiedzieć musi 85 procent kary i wtedy dopiero może się starać o wcześniejsze zwolnienie. Biorąc pod uwagę, że Madoff ma obecnie 77 lat, to łatwo policzyć, że nie ma co liczyć, bo swego nędznego żywota dokona za murami więzienia.
Zobacz: Beata Szydło kandydatką PiS na premiera
Jeszcze raz: od zatrzymania do wyroku w USA minęło pół roku, a wyrok dla oszusta to w zasadzie dożywocie. Tymczasem w naszym dzikim kraju (prawa autorskie do tego zwrotu ma zdaje się nadzieja Platformy Mirosław Drzewiecki) nasi oszuści będą się cieszyć wolnością już za kilka lat i będą grać na nosie swoim ofiarom, myśląc zapewne w duchu: "No i co frajerzy? Trochę posiedzieliśmy, ale opłacało się was okraść". Sprawiedliwie trzeba przyznać, że i Madoff po usłyszeniu wyroku stwierdził: "Pieprzyć ofiary. Woziłem się z nimi dwadzieścia lat", jednak sytuacja Madoffa wydaje mi się mimo wszytko sprawiedliwa. Natomiast sytuacja, w której oszuści wychodzą z więzienia i do końca życia opływają w luksusy, korzystając z fortuny ukradzionej Polakom, wydaje mi się bardzo niesprawiedliwa.