Przez pół dnia polska opinia publiczna ekscytowała się wczoraj kłamstwem. Kłamstwo podawano, komentowano, wałkowano, wybijano i wyciągano z niego nieprawdopodobne konsekwencje. Jedna z gazet podała rano, że Marine Le Pen, przewodnicząca francuskiego Frontu Narodowego, powiedziała, że jak dojdzie do władzy, co jest bardzo prawdopodobne, to razem z Kaczyńskim zajmie się demontażem Unii Europejskiej. Polska opozycja triumfowała przez kilka godzin. Oto francuska nacjonalistka, żeby nie powiedzieć faszystka, jest niby dogadana z prezesem PiS, żeby Unię Europejską zniszczyć. Sporo było z tego powodu sfrustrowanej radości, nieco sfrustrowanej opozycji. Niestety, znalazło się paru dziennikarzy, którzy francuski znają, którzy wywiad pani Le Pen słyszeli i oni stwierdzili, że ona niczego takiego nie powiedziała, że żadne słowo o "demontażu Unii" z Kaczyńskim nie padło. Wtedy autor przeprosił, pisząc, że słowo "demontaż" rzeczywiście nie padło, ale on to tak zrozumiał. Mniejsza z tym, co zrozumiał, a czego nie zrozumiał. Ważniejsze, że ta sfabrykowana informacja zaczęła żyć tak intensywnym życiem, że Kaczyński zdecydował się zrobić natychmiast konferencję prasową, żeby zdementować te rewelacje i odpowiedzieć na pytania, a Kaczyński do konferencji i odpowiadania wcale się nie pali. Na konferencji powiedział to, co mówi od lat, że PiS chce Unii Europejskiej, ale chce Unii sprawiedliwej, a nie dwóch prędkości, czyli w zasadzie dwóch Unii. Zapewnił, że z Le Pen nie knuł, że nawet jej nie widział i nie rozmawiał z nią. Trochę to osłabiło kłamstwa, ale nie aż tak bardzo, ponieważ wtedy zaczęto formułować tezę, że w zasadzie to na pewno PiS i Kaczyńskiemu właśnie o to chodzi, ale nie chce się przyznać. Ta głupota już mnie nawet nie śmieszy, ona mnie po prostu nudzi. Naprawdę jest wiele prawdziwych powodów do krytykowania rządu PiS, nie trzeba uciekać się do straszenia sojuszem z francuskimi nacjonalistami. Warto się skupić na prawdzie.
ZOBACZ: Kulisy negocjacji Saryusz Wolskiego z PiS. Wielkie pieniądze w tle?