Sławomir Jastrzębowski: Moje skojarzenia z prezydentem Adamowiczem są niesprawiedliwe

2013-10-25 9:15

Na wstępie sam sobie udzielam reprymendy za moje niesprawiedliwe skojarzenia, które podsuwa mi pamięć w związku z członkiem Platformy Obywatelskiej, prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem. Otóż kojarzy mi się on z serią pewnych fotografii wykonanych w 2011 roku na gdańskim lotnisku zimową porą, kiedy Marcin P. z Amber Gold miał się jeszcze luksusowo, a nie więzienniczo. I wtedy właśnie pan prezydent Adamowicz ubrany na żółto ciągnął linę jak jakiś burłak, tyle że na końcu nie było żadnego statku, tylko samolot należący do spółki Marcina, co to złote interesy kręcił.

Nie on jeden ciągnął, ale on był wśród tych znaczniejszych. Marcin P. trafił za kratki, a prezydent Adamowicz nie trafił. No bo niby dlaczego miał trafić? Chyba nie z powodu wielkiej zalety, jaką jest oszczędność? Ta zaleta członka PO jest tak wielka, że pozazdrościli mu jej chyba funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak podała "Rzeczpospolita", w 2006 roku prezydent Gdańska Adamowicz miał 70 tys. zł oszczędności, dwa mieszkania i dwie działki budowlane. Teraz zaś ma siedem mieszkań wartych według niego 2,2 mln zł, pół miliona zł w papierach wartościowych i akcje spółek wycenione na 815 tys. zł.

Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Redaktor Najsztub oszalał w pieczarze pierdo-niusów

Czepialscy funkcjonariusze CBA twierdzą, że majątek Adamowicza nie ma pokrycia w jego dochodach. I że tak zwany rozjazd między dochodami a majątkiem to co najmniej pół miliona. Czyli że nie dość, że oszczędny, to jeszcze cudotwórca, bo przecież nie złodziej i nie łapownik.

Śledztwo w sprawie ciułacza trwa, a moja i masowa wyobraźnia jeszcze nie zdecydowała, czy będzie kojarzyć tę postać z facetem od ciągnięcia liny aferzyście, ze wzorcem oszczędności czy może po prostu z Platformą Obywatelską. Dajmy naszej wyobraźni trochę czasu.

Nasi Partnerzy polecają