Ja kiedyś chciałem oblać restaurację Najsztuba czerwonym barszczem, który mi podano do jedzenia, ponieważ smakował, jakby go zrobiono ze świeżo temperowanych kredek. Pomyślałem, że może by wylany barszcz psy zjadły, bo tam w środku kręci się pełno sierściuchów, ale nie wylałem, bo przecież żaden pies nie powącha zupy z kredek, więc byłyby tylko straty oraz nieprzyjemności.
Patrz: Wandale zniszczyli restaurację Najsztuba
Ale zostawmy egzotyczne dania i przejdźmy do redaktora Najsztuba, który jako pokrzywdzony przez anarchistów został zaproszony rano do telewizji śniadaniowej.
Program o ataku na Kubę Wojewódzkiego i polaniu go żrącą substancją prowadziła redaktor Pieńkowska. Delikatnie mówiąc, Kuba Wojewódzki nie jest moim idolem, ale uważam, że polanie go czymkolwiek jest haniebne, głupie, groźne i niewybaczalne.
Bo jakakolwiek przemoc wobec kogokolwiek jest haniebna i niewybaczalna. Polewacza trzeba złapać (na szczęście policja ma zapis z kamer) i surowo osądzić. Ale to też zostawmy i przejdźmy do procesu oszalenia redaktora Najsztuba.
Otóż w tym programie stwierdził, że promowanie polskich bohaterów, którzy oddawali życie za wolność Polski, może być bardzo niebezpieczne: "Różne postawy promowane są bez pewnego rodzaju refleksji. Ja uważam, że wieloletnie promowanie tak zwanych Żołnierzy Wyklętych ( ) to promowanie po iluś tam latach zaowocuje tym, że ktoś się poczuje Żołnierzem Wyklętym, w okupowanym kraju zacznie wyimaginowanych okupantów zabijać albo ich w jakiś sposób atakować".
I tak Najsztub jako przedstawiciel pewnego środowiska obnażył się dość bezlitośnie, występując przeciw pamięci tych, którzy za naszą wolność oddali wszystko. Jak rozumiem, według Najsztuba i jego kolesi Żołnierzy Wyklętych nie wolno czcić, bo z tego może narodzić się jakaś brunatna ideologia?
Żeby tak twierdzić, trzeba mieć albo złą wolę, albo loki w środku czaszki. Na szczęście pod koniec programu zostałem nieco rozśmieszony, bo red. Najsztub pochwalił stację, mówiąc: "Trochę siedzimy w pieczarze pierdo-niusów, bo telewizje śniadaniowe są takie". A redaktor Pieńkowska pokiwała aprobująco głową, jak mi się zdaje, z rozpędu.