Pozwalam sobie pisać o panu Jamesie Comeyu per "matołek", ponieważ to najlepsza dla niego wersja. Chcę wierzyć, że to zwykła głupota, ignorancja, nieuctwo i nieznajomość historii sprawiały, że ten pan wygaduje takie rzeczy. Nie chcę go posądzać o złą wolę. Nieukowi na eksponowanym stanowisku w amerykańskiej administracji zalecam więc zapoznanie się z historią polskiego bohatera Jana Karskiego, który w czasie wojny przedostał się do USA, żeby powiadomić Amerykanów, co Niemcy robią z Żydami w Polsce. Relacjonował Holokaust, który widział na własne oczy. Błagał o reakcję, o chociażby bombardowanie torów do obozów koncentracyjnych. Amerykanie mieli to gdzieś. Prezydent USA Roosevelt po trwającej ponad godzinę rozmowie przerwał Karskiemu: "Z Niemcami policzymy się po wojnie, ale, ale, czy Polska nie jest krajem rolniczym, czy nie potrzebujecie koni do uprawy ziemi?".
Zobacz: Szef FBI: Polacy odpowiedzialni za Holokaust
Cóż, jak widać, pan matołek z łatwością mógłby oskarżyć o totalną obojętność wobec eksterminacji Żydów własnego prezydenta. Albo własne władze, które w 1939 roku nie pozwoliły przyjmować do USA wielu uciekających przed śmiercią niemieckich Żydów, najbardziej znany to przypadek statku "St. Louis" z prawie tysiącem uciekających Żydów, których USA nie wpuściły. Dyrektorowi FBI zalecam jeszcze lekturę dokonań Ireny Sendlerowej, która z getta uratowała ponad 3 tysiące żydowskich dzieci, historię męczeńskiej śmierci Józefa Ulmy, którego Niemcy zabili razem z żoną będącą w 8.-miesiącu ciąży i sześciorgiem dzieci. Najstarsze miało 8 lat, a najmłodsze 3. Niemcy zabili ich za ukrywanie Żydów. Kiedy nasz FBI-matołek zapozna się z tymi faktami, chętnie podrzucę nowe, chociażby o Żegocie. Tymczasem my, jako Polska, powinniśmy zareagować na tego typu kłamstwo niezwykle stanowczo. Musimy się domagać oficjalnych przeprosin i zapewnienia, że tego typu kłamstwa nie będą w przyszłości przez urzędników amerykańskich powtarzane. Fakt, że opluwaczem Polski został nasz sojusznik, musi budzić gwałtowną reakcję.
Zobacz też: Prof. Nicolas Werth: Nawet na Kołymie młodzi Rosjanie nie wiedzą nic o gułagu