Katastrofa smoleńska. Sławomir Jastrzębowski: Jakby nie można było zamknąć trumien

2015-04-10 9:48

Mija dokładnie pięć lat od katastrofy, w której zginęli polski prezydent i 95 innych osób. Po tych pięciu latach wydaje się, że my Polacy wciąż stoimy nad niezamkniętymi trumnami.

Stoimy podzieleni, w żałobie, której nie można zakończyć. Mnóstwo błędów popełnionych przed lotem, w jego trakcie, źle wybrane lotnisko, źle prowadzone śledztwo, kłamstwa Rosjan, zmienianie protokołów przez Rosjan, nieprzekazywanie dokumentacji z wieży, chronienie kontrolerów, poniżanie Polski przez niezwracanie czarnych skrzynek i wraku - wszystko to sprawia, że jątrząca się rana Smoleńsk 2010 długo jeszcze się nie zagoi. Podziały pogłębiają zbyt łatwo wydawane sądy z obu stron. Więc z jednej strony ta dziwaczna pewność, że z całą pewnością to wyłącznie wina pilotów i presji nietrzeźwego dowódcy - przypomnijmy, że taka była kłamliwa narracja Rosjan, wypowiedziana ustami Anodiny. To kłamstwo zostało powielone w mediach na całym świecie i wciąż niestety utrzymuje się w wielu głowach. Z drugiej strony to dwustuprocentowe przekonanie o zamachu, którego dokonali "Ruscy" z zemsty na naszym prezydencie za Gruzję i integrowanie państw sąsiadujących z Rosją. To przekonanie wciąż niedysponujące dowodami, które pozwoliłyby na pewność. I najgorsze: pogarda, którą w związku z owymi skrajnymi poglądami jedni Polacy żywią do drugich. Te rozmowy wyłącznie na obelgi. Jeśli nie myślisz tak jak ja, jesteś zdrajcą albo oszołomem. Wymiana obelg zamiast dialogu, bez uznania dobrej woli u kogokolwiek. Tu nie chodzi o żadne tanie przebaczanie, żadne płytkie i widowiskowe podawanie sobie ręki czy teatralne padanie sobie w ramiona. Raczej o mądry szacunek, który my wszyscy powinniśmy przy tej sprawie mieć do siebie nawzajem. Wykazując - bez cienia naiwności - dobrą wolę i prosząc o dobrą wolę tę drugą stronę. Żebyśmy kiedyś mogli być wreszcie razem nad grobami i nad planami naszej silnej, bogatej, dumnej Polski. Razem. Kiedyś.

Zobacz też: Zdaniem Naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: A chcielibyście, żeby ilu jeszcze Polaków się zabiło?