"Super Express": - ZNP organizuje dziś protest przeciwko dwóm reformom związanym z likwidacją gimnazjów.
Sławomir Broniarz: - Sedno protestu to postulat wycofania zmian proponowanych przez minister Zalewską w jej dwóch ustawach i rozpoczęcia rozmów o rzeczywistych obszarach, w których potrzebna jest reforma edukacji. Ale rozmów, a nie sentymentalnego powrotu do przeszłości z ośmioma klasami. To zły pomysł, przeciwko któremu jest nie tylko ZNP, ale też kadra kierownicza szkół, sześć największych korporacji samorządowych i wielu ekspertów. Panu ten pomysł się podoba?
- Podobał mi się pomysł korekty reformy w kierunku czteroletnich podstawówek, czteroletnich gimnazjów i czteroletnich liceów, ale chyba nie wzięto go pod uwagę.
- I to by było jakieś pole do dyskusji. A tak stłuczono termometr i jest radość, że nie ma gorączki. Ten sentyment za ośmioma klasami podstawówki nie pozwolił na debatę. Wie pan, ja zaczynałem swoją przygodę z motoryzacją od małego fiata. I też mam do niego sentyment, ale nie jeżdżę już małym fiatem! W Polsce z sentymentem wspomina się konie. Czy wpychamy te konie chłopom zamiast traktorów? Czy MON likwiduje czołgi i przywraca kawalerię? Nie! Dlaczego chcemy zatem wpychać dzieci do tego małego fiata i na konia?
Zobacz: Dr Jarosław Flis: Ta strategia nie pomaga opozycji
- Nauczycielska Solidarność do protestu ZNP się nie przyłączy.
- Nie i ubolewam nad tym. Gimnazja w 1998 roku miały swój parasol ochronny w postaci działaczy Solidarności i nie rozumiem, dlaczego teraz stoją z panią minister w pierwszym szeregu, godząc się na likwidację.
- Wielu nie wie, dlaczego pan, skoro był wrogiem gimnazjów, teraz tak ich broni...
- To prawda, składaliśmy do prezydenta Kwaśniewskiego prośbę o zawetowanie reformy wprowadzającej gimnazja...
- No właśnie...
- Ale podkreślaliśmy, że zanim wprowadzimy gimnazja, to trzeba zmienić podstawę programową w kierunku przedmiotów ścisłych, zmianę kształcenia nauczycieli. Kwaśniewski nie zgodził się i czas pokazał, że to on miał rację. Choć sukces gimnazjów ma swoje ofiary, bo przez pięć lat to był totalny eksperyment na dzieciach, a tego trzeba unikać. Skoro jednak mamy już sukces, gimnazja nie kształcą źle, mają fantastyczną kadrę, to po co kolejny eksperyment?! Nie niszczmy tego, co się już udało.
- Środowisko nauczycieli jest w sprawie likwidacji gimnazjów podzielone. Ci z podstawówek i liceów popierają zmiany minister Zalewskiej jako wzmocnienie ich placówek...
- To prawda, to jest pewien problem. Wiem, że to przesadna analogia, ale w historii było tak, że kiedy w 1968 roku protestowali studenci i inteligencja, to robotnicy się nie przyłączyli. Kiedy w 1970 roku protestowali robotnicy, to studenci i inteligencja siedzieli cicho. Wygrali dopiero wtedy, kiedy byli razem, połączyli siły w 1980 roku. Wielu nauczycieli podstawówek i liceów uważa, że ich te zmiany nie dotkną. Muszą jednak pamiętać, że gminy mają pięć lat na to, żeby dostosować się do reformy. Nie jest jednak powiedziane, że to oni utrzymają pracę. Prezydent Lublina przyznał, że jak się nic nie zmieni, to zwolni 700 nauczycieli. W tym tych z podstawówek i liceów.
- W przeciwieństwie do Solidarności do protestu przyłączają się politycy z Platformy, Nowoczesnej i KOD. Nie obawia się pan, że protest, w założeniu nauczycielski, przekształci się w kolejny antyrządowy wiec?
- Pani minister Zalewska mówi, że Broniarz czy ZNP zapisały się do KOD... To nieprawda. Jedynym organizatorem tego protestu jest ZNP. Nie widzę powodu, żebyśmy mieli powiedzieć rodzicom, samorządowcom, ale także partiom politycznym, które mówią o edukacji, żeby się do tego protestu przyłączyli.
- Co do partii, to widzę powody.
- Jakie?
- Politycy przechwycą ten protest. Większość tych polityków, mówiąc o edukacji, oprócz obrony gimnazjów przez ostatnie osiem lat, mówiło głównie o tym, żeby zlikwidować Kartę Nauczyciela, zrobić prywatyzację szkół, wygonić związki zawodowe z edukacji itd. Znam wielu nauczycieli, którzy może by ZNP poparli, ale nie ramię w ramię z tymi politykami.
- Ma pan rację, też mi przeszkadza ich aktywność z ostatnich ośmiu lat, łącznie z ich rządowym podręcznikiem. Tyle że ZNP nie jest partią polityczną. Samą ulicą niczego nie zmienimy. Musimy szukać wsparcia dla swojego punktu widzenia w parlamencie.
- U ludzi chcących wygonić związki ze szkół i zlikwidować Kartę Nauczyciela?
- Między ministrami z Platformy czy partią pana Petru a ZNP jest rzeczywiście przepaść. Nie mam wątpliwości. Teraz to oni przychodzą jednak do nas i wymagamy od nich, żeby było skupienie się tylko na edukacji, a nie promowaniu politykierstwa. Czy to Razem, czy Nowoczesna, czy KOD. Oni na swoje demonstracje nas zapraszali. PiS na swoje konferencje już nie. I jeżeli pani Lubnauer z Nowoczesnej mówi mi, że dla niej od neoliberalnego eksperymentu ważniejsza jest obrona szkół przed eksperymentem Zalewskiej, to ja to przyjmuję. Co do Platformy, mam rzeczywiście problem, bo twarze byłych ministrów edukacji w oczach nauczycieli wiarygodności protestowi nie przynoszą. Apeluję więc o zostawienie partyjnych sztandarów na boku i mówienie tylko o szkole.