Sławomir Broniarz

i

Autor: Marcin Wziontek/Super Express Sławomir Broniarz

Mocne oskarżenie w kierunku premiera: Morawiecki zarżnął dziecko Dudy

2019-02-28 3:28

4 marca rozpoczniemy kampanię, w której będziemy informować o tym, dlaczego podejmujemy protest. A prawda jest taka, że kiedy by protest nie został podjęty, to będzie on dotykał uczniów - powiedział dziennikarzowi "SE" przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.

„Super Express”: – Aż 2/3 badanych uważa, że to bardzo źle, że Związek Nauczycielstwa Polskiego protestować będzie w czasie egzaminów. Czy nie obawia się pan, że nawet słuszne postulaty zostaną przykryte przez uciążliwość waszego protestu?

Sławomir Broniarz: – Ale gdy przyjrzymy się tym badaniom w kontekście samych rodziców, czyli ludzi, których bezpośrednio spór o edukację dotyka, to wygląda to już zupełnie inaczej. To po pierwsze. Po drugie, 4 marca rozpoczniemy kampanię, w której będziemy informować o tym, dlaczego podejmujemy protest. A prawda jest taka, że kiedy by protest nie został podjęty, to będzie on dotykał uczniów.

– Dlaczego w ogóle uważacie, że protest należy podjąć?

– W interesie rodziców, uczniów, ale też całego społeczeństwa jest to, by nasze dzieci oddawać w najlepsze ręce. By nauczycielami byli najlepsi z najlepszych. Osoby oddane dzieciom, o wielkich kompetencjach, zdolnościach. Ale w zamian, ten nauczyciel też ma swoje oczekiwania. Jeżeli idziemy do krawca, to chcemy, by wykonał dla nas jak najlepszą pracę. By uszył dobrej jakości ubranie. Tak samo od nauczycieli chcemy wymagać, by jak najlepiej wykształcili nasze dzieci. Niestety, obecny system wynagrodzeń tego nie gwarantuje. Jeśli krawcowi nie żałuje się pieniędzy za uszycie dobrej jakości ubrań, nie powinno żałować się nauczycielowi pieniędzy budżetowych.

Różnica jest taka, że rzemieślnicy zarabiają pieniądze prywatne, nauczyciele obciążają budżet państwa, czyli utrzymywani są z pieniędzy podatników?

– Ale ci właśnie nauczyciele decydują o przyszłości dzieci, czyli całego społeczeństwa. Edukacja jest jedną z najważniejszych – obok służby zdrowia i obronności – dziedzin, od których zależy funkcjonowanie państwa. Na pewno słyszał pan niedawno o lekarzu, który umarł na dyżurze po kilkudziesięciu godzinach pracy. Abstrahując od indywidualnej tragedii – na pewno nie chciałby pan być operowanym przez lekarza po trzydziestu godzinach ciężkiej pracy. Tak samo myślę, że nikt nie chciałby, aby ich dzieci uczyli ludzie fatalnie opłacani, którzy w trakcie lekcji myślą już o tym, że za chwilę muszą jechać do drugiej placówki, gdzie mają kolejne lekcje, bo tak mają ułożony grafik. To się odbija na jakości kształcenia.

– Pojawia się jednak argument, że jak komuś nie pasują warunki, zawsze może zmienić pracę…

– I właśnie na tym polega problem – czy naprawdę chcemy tego, by najlepsi ludzie odchodzili z tego zawodu. Czy jednak zależy nam na tym, by zawód nauczyciela wykonywali fachowcy z prawdziwego zdarzenia.

Rząd wydał jednak aż cztery miliardy na cele społeczne?

– A nauczyciele dostali minimalne podwyżki. Gdyby nie wsparcie samorządów, które finansują edukację dodatkowym miliardem rocznie, polski system edukacyjny całkiem by się załamał.

Postulaty Związku Nauczycielstwa Polskiego i Solidarności jeśli chodzi o edukację są dosyć podobne. A jednak Solidarność nie mówi o strajku, ale spotyka się z rządem, próbuje rozmawiać.

– Powiem tak – prezydent Andrzej Duda miał doskonały pomysł, tworząc Komisję Dialogu Społecznego. Teraz premier Mateusz Morawiecki spotykając się za plecami głowy państwa z Solidarnością zarżnął dziecko prezydenta, bo komisja dialogu jest fikcją. Zaś Solidarność sprzeniewierzyła się wartościom związkowym. Co widać dobitnie po liczbie działaczy, którzy odchodzą z Solidarności i zasilają nasz związek.