Jestem zdumiony, gdyż niezależnie od mydlenia nam oczu przez polityków, ich zawód jest dla większości głównie grą interesów. Od wielu kadencji interesów na krótki dystans. Mówiąc inaczej: każde ugrupowanie ma robić dobrze swoim oraz tym, którzy je poparli. Oraz tym, którzy mogą poprzeć potencjalnie.
Do tej pory najbardziej wyraziście było to widać za rządów Platformy Obywatelskiej. Objawiało się to np. tym, że dużym ośrodkom miejskim i regionom na PO głosującym było lepiej, a mniejszym i prowincji (np. Polsce Wschodniej) jednak nieco gorzej.
Najdobitniej podsumował tę politykę na taśmach u "Sowy" pochodzący z mojego rodzinnego miasta minister skarbu Włodzimierz Karpiński (PO), stwierdzając: "ch... z Polską Wschodnią". Jak tłumaczył tę wypowiedź o Polsce Wschodniej z której sam pochodzi? Jak to jak?! Tak, jak tłumaczyła to wtedy Platforma: "te nagrania zostały dokonane nielegalnie".
"Ch. z Polską Wschodnią" miało swoją oficjalną nazwę - "polityka metropolitalna". Założenie było takie, że jak zadbamy o najbogatszych, to w cudowny sposób podciągnie to w górę najuboższych.
No nie za bardzo ciągnęło. W latach rządów PO dojeżdżałem w Polsce Wschodniej do mamy, a w Polsce Zachodniej do teściów. I proszę mi wierzyć, że w przełożeniu na inwestycje, na drogi i koleje wyglądało to jak podróż przez dwa różne kraje. Autostrady też kończyły się tam, gdzie kończyła się władza PO. Prowincja za PO nie przepadała. PO uznała więc, że nie ma się o kogo starać.
Otóż za PiS nie przepadają najbogatsi. Nie tylko ci, którzy zarabiają powyżej 1 mln zł rocznie. Idę o zakład, że wśród zarabiających powyżej pół miliona rocznie PiS też nie wymiata. PiS ma zatem spory rezerwuar do "skubnięcia bogatych". Wprowadzenia kolejnych progów podatkowych, podatku spadkowego (powiedzmy od kwoty pół miliona wzwyż), podatku katastralnego (np. od drugiej i kolejnej nieruchomości).
Spodziewam się zatem, że zgodnie z własnym politycznym interesem PiS, parafrazując słowa ministra Karpińskiego, uzna w końcu, że "ch. z bogatymi".
Choć oczywiście w PiS nigdy nikt tak dosłownie nie powie. Jak pamiętamy z oburzonych na język elit komentarzy po aferze taśmowej, w PiS nikt nie przeklina.