- Kardiochirurg Mirosław G., pozostawiając gazik w sercu pacjenta, popełnił błąd, ale błąd ten jest usprawiedliwiony; stopień zawinienia nie był znaczny - uzasadniała Katarzyna Stasiów, sędzia Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Wyrok nie jest prawomocny.
Chodzi o głośną sprawę, która toczyła się od 2012 r. Mirosław G., były ordynator kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie, odpowiadał w nim za śmierć Floriana M., pacjenta, w którego sercu podczas operacji pozostał wacik. Lekarz od początku nie przyznawał się do winy. Przypomnijmy, że w tej samej sprawie Mirosław G. usłyszał już wyrok za przyjmowanie łapówki - roku więzienia w zawieszeniu. Jak wynika z akt śledztwa, do których dotarł "Super Express", Florian M. trafił do szpitala MSWiA jesienią 2006 r. Dał doktorowi 600 zł łapówki, by "opieka była dobra". Po operacji wszczepienia zastawki okazało się, że w sercu pacjenta został gazik. Kiedy jego stan się pogorszył, doszło do kolejnej operacji. Gazik wyjęto, ale nie powiedziano o tym synom chorego, którzy odwiedzili doktora G. po operacji. Lekarz ich uspokajał. Wziął od synów Floriana M. 500 zł, a przy ich następnej wizycie - kolejne 1000 zł, bo akurat przyszła emerytura pacjenta. Zrozpaczona rodzina dawała tyle, ile miała. Niestety, Florian M. zmarł w lutym 2007 r. - Pacjent nie żyje, a winnych nie ma? Ten wyrok jest skandaliczny, niezgodny z materiałem dowodowym i opiniami biegłych. To doktor G. jest winny w tej sprawie - mówi nam mec. Rafał Rogalski. Mirosława G. na sali sądowej nie było. - To triumf sprawiedliwości i niezawisłości sędziowskiej. Sąd nie uległ presji, która ciążyła nad tą sprawą - mówi nam prawniczka lekarza Beata Czechowicz.
ZOBACZ: Lech Wałęsa ujawnił TAJNE dokumenty? "Wszystkie mam legalnie"