Lech Wałęsa opublikował dokumenty na Facebooku opatrzone nagłówkiem "Tajne". Były to dokumenty Urzędu Ochrony Państwa, z których miało wynikać, że MSW kupiło działkę obok posiadłości Wałęsy do prowadzenia jego „kontroli operacyjnej”. Sprawą zajęła się prokuratura po zawiadomieniu przez ABW. Jak donosi RMF FM, śledczy muszą ustalić między innymi, w jaki sposób Lech Wałęsa wszedł w posiadanie dokumentów z 1990 r. Istotne jest też, czy to on go opublikował, oraz czy był świadomy, że dokument jest tajny i mógł w ten sposób popełnić przestępstwo. Niezbędne będzie przesłuchanie byłego prezydenta.
Upublicznionego materiału nie ma w żadnych archiwach, więc zapewne pochodzi ze zdekompletowanej w 1992 r. teczki byłego prezydenta - napisał "Fakt" o upublicznionych przez Lecha Wałęsę materiałach. Były prezydent, zapytany w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" o pochodzenie publikowanych przez niego dokumentów, odpowiedział - z IPN oraz od dziennikarzy z lat 90. - Zaprzeczył, aby pochodziły z jego teczki, którą wypożyczył w trakcie sprawowania urzędu prezydenta - Wszystkie mam legalnie. Część tych dokumentów krążyła w internecie - tłumaczył Wałęsa. - Ja tamtych dokumentów nawet dokładnie nie przeglądałem. Przeglądali moi ministrowie. To były ksera. To też są odbitki - przekonywał.
ZOBACZ: Szokujące słowa Wałęsy! Przyznał się do przestępstwa?!