Król: Sikorski wygodniejszy dla Kaczyńskiego, ale wygra Komorowski

2010-02-26 3:00

W debacie "Super Expressu" o prawyborach w Platformie Obywatelskiej z prof. Zdzisławem Krasnodębskim polemizuje prof. Marcin Król

"Super Express": - Czy decyzja o prawyborach w Platformie jest słuszna?

Prof. Marcin Król: - Jest ona dość oryginalna jak na polskie warunki. Bardziej będzie miała wpływ na ujednolicenie czy umocnienie wewnętrzne Platformy niż na rzeczywiste prawybory. Bo nikt chyba nie ma wątpliwości, że prawybory wygra Bronisław Komorowski. A potem również wybory prezydenckie. Założyłbym się o skrzynkę dobrej whisky, że tak będzie.

Przeczytaj koniecznie: Krasnodębski: Tusk jak caryca Katarzyna wskaże głowę państwa

- Czyli w prawyborach nie chodzi o wyłonienie kandydata na prezydenta, one mają raczej pokazać demokratyczny charakter partii?

- Tak. Prawybory mają służyć wewnętrznej dyskusji w ramach partii. To niewątpliwie ich zaleta. Nie byłoby niczego dziwnego w tym, gdyby wyboru kandydata dokonał np. zarząd partii, bo i tak wyszłoby na jedno. Niewątpliwie więc jest to pewien chwyt socjotechniczny, ale chwyt rozsądny. Dawniej, przed wojną, w rozwiniętych krajach zachodnich partie polityczne toczyły wyczerpujące debaty wewnętrzne. W małych miasteczkach działały koła socjaldemokratyczne, które otrzymywały materiały z centrali, nad którymi następnie debatowano. Formułowane uwagi odsyłano z powrotem do centrali, która je rozpatrywała. Wtedy - inaczej niż w dzisiejszej Polsce - partie żyły pełnią życia. Patrzę więc na prawybory jak na rozsądną próbę ożywienia działalności partii.

- Który z dwóch kandydatów PO byłby wygodniejszym przeciwnikiem dla Lecha Kaczyńskiego?

- Inaczej niż większość uważam, że Radosław Sikorski. Ma w życiorysie więcej elementów, które można obrócić przeciw niemu. I z czasem zaczęto by je wyciągać - np. to, że większość życia spędził za granicą. Obawiam się, że prędzej czy później światło dzienne ujrzałby również ten wątek, że ma żonę Amerykankę żydowskiego pochodzenia. Choć Sikorski to kandydat atrakcyjny i przebojowy, myślę, że Komorowski - stateczny, z piątką dzieci, przypominający hrabiego - byłby dla Kaczyńskiego groźniejszy.

- A jakie szanse na reelekcję ma Lech Kaczyński?

- Nie ma żadnych. Od początku wiedziałem, że Jarosław Kaczyński popełni tyle błędów, że podkopie pozycję i własnej partii, i własnego brata. Po co zaatakował rzekomymi hakami? Albo się coś mówi do końca, albo się milczy.

Czytaj dalej >>>


- Prof. Zdzisław Krasnodębski powiedział na naszych łamach, że dziś PO skupia się przede wszystkim na wizerunku: Sikorski mówi, że jego prezydentura będzie eksportowa, a Komorowski, że byłaby zwieńczeniem jego kariery. Ani słowa o projekcie politycznym.

- A cóż to za wielki projekt polityczny mógłby przeprowadzić prezydent? On powinien być jak ojciec narodu, jak sprawiedliwy sędzia, arbiter. A już na pewno nie powinien szkodzić właściwej władzy wykonawczej. Patrząc z tej perspektywy i Kaczyński, i Wałęsa byli średnimi prezydentami. Inaczej Kwaśniewski, który niewiele się wtrącał w spraw rządu i działał głównie na arenie międzynarodowej.

– Prezydent ma jednak inicjatywę ustawodawczą.

- Tak, i jednym z największych błędów Lecha Kaczyńskiego było to, że nie korzystał z prawa do niej albo robił to w minimalnym stopniu. A tak mógłby pobudzić nasz niezbyt aktywny Sejm do działania.

Patrz też: Michalski: PO będzie totalną partią władzy

- Powiedział pan, że prezydent ma być jak ojciec narodu, sprawiedliwy sędzia, arbiter. Ale czy głowa państwa może dziś odgrywać taką rolę? Profesor Krasnodębski uważa, że grozi nam upartyjnienie urzędu prezydenckiego - jak nigdy dotąd w III RP.

- Gdy jakiś polityk dostaje się na tak wysokie stanowisko, chce je w jakiś sposób wykorzystać. Z natury rzeczy będzie wykazywać pewną niezależność. Nie spodziewajmy się więc, że będzie wiernym sługą premiera. Chciałbym zwrócić uwagę, że Komorowski jako marszałek Sejmu zasadniczo wspierał linię partii, ale czasem się wyłamywał. I takim byłby prezydentem. By było inaczej, potrzebna jest zmiana obecnego systemu partyjnego, w którym liczą się tylko PO i PiS.

Prof. Marcin Król

Filozof, historyk idei, publicysta, w 1978 r. założył opozycyjne pismo "Res Publica", współpracownik "Tygodnika Powszechnego"