Od poniedziałku 28 marca oficjalnie pożegnaliśmy się z maseczkami. Rząd podjął decyzję, że nie ma już więcej potrzeby zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych. Z takimi ustaleniami nie zgadza się jednak ekspert - dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych. Jak podkreślił, choć sytuacja epidemiczna uległa poprawie, to na taką decyzję było za wcześnie. Jego zdaniem należało się z nią wstrzymać co najmniej miesiąc.
- Po pierwsze mamy około 5-7 tys. zakażeń tygodniowo. Po drugie mamy około 100 zgonów tygodniowo. Po trzecie mamy kryzys uchodźczy i małe zaszczepienie narodowości ukraińskiej. Trzecią dawką jest zaszczepionych tylko 3 proc, a 30-kilka proc. jedynie dwoma dawkami. W Polsce nie jest też rewelacyjnie - mówił specjalista,
Ekspert zwrócił uwagę, że Europa Zachodnia zmaga się z 6. falą. Dużo problemów mają, chociażby Niemcy. - Były dni, w których 300 tys. było zakażeń - przypomniał dr Sutkowski. - Kolejna sprawa - przykład Danii, gdzie otworzono wszystko i nagle wybuchły zakażenia - zauważył.
ZOBACZ TAKŻE: Rada organizacji pacjenckich powstanie w MZ. Adam Niedzielski podał szczegóły!
- Co to oznacza tak w praktyce? Ta decyzja oznacza, że jak to polskim zwyczajem, nikt się nie będzie przejmował już koronawirusem, a w związku z tym przestaniemy się szczepić, przestaniemy uważać, itd. Psychologicznie ten efekt jest potężny - podkreślał lekarz.
- My w dalszym ciągu w POZ robimy około 50 tys. testów dziennie. Koronawirus jest wiodący. Nie jest tak, że grypa jest wiodąca, jak słyszeliśmy narrację nawet z Ministerstwa Zdrowia. Grypa i grypopodobne to jest więcej niż koronawirus, ale samej grypy jest zdecydowanie mniej i nie można jej do końca porównywać z koronawirusem, bo z powodu grypy nie umiera dziennie 100 osób - tłumaczył ekspert.
Jak wskazał dr Sutkowski - “te wszystkie powody są powodami, dla których należało, zdaniem jego i środowiska, nienadmiarowo, ale jednak poczekać miesiąc, monitorować, zachęcać do szczepień i testowania wzmocnić punkty recepcyjne o wielojęzyczne informacje w tym zakresie i ograniczyć w ten sposób transmisję koronawirusa, żeby jak najbardziej zmniejszyć niebezpieczeństwo zgonów”.
- Moim zdaniem posiadanie maski to nie jest jakaś nadmiarowość ogromna. To nie jest takie straszne, żebyśmy mieli z tego mechanizmu kontroli zakażeń nie korzystać - podsumował ekspert.