- Ślub cywilny wzięliśmy z żoną w grudniu 1994 r.,a kościelny w połowie lutego następnego roku. I dokładnie dziewięć miesięcy później na świat przyszła nasza córka Kinga - wyznaje z uśmiechem Duda. To właśnie Kinga jest jego oczkiem w głowie. Mimo że ma dwadzieścia lat, polityk rozpieszcza ją i nazywa zdrobniale "córeczką" albo "ukochanym dzieckiem".
O swoich wyjątkowych relacjach z ojcem Kinga opowiadała na spotkaniu z internautami w ostatni piątek w Warszawie. - Mój tata jest wspaniałym ojcem. Bardzo troskliwym, zawsze o mnie dbał, nadal dba, zawsze potrafił rzucić nawet dużą ilość pracy, duże obowiązki, właśnie po to, by co roku zjawić się na moich urodzinach z bukietem kwiatów i życzeniami - mówiła córka kandydata na prezydenta. Jest jeszcze jedno, co ich łączy: zamiłowanie do prawa. Kinga studiuje właśnie na tym kierunku na Uniwersytecie Jagiellońskim, który ukończył jej ojciec.
O córce Dudy zrobiło się głośno po jego konwencji wyborczej, która zapoczątkowała kampanię. Obserwatorzy byli zachwyceni jej osobą. Podkreślano jej prezencję, urok osobisty i szeptano po cichu, że może być tajną bronią polityka w rywalizacji z obecnym prezydentem Bronisławem Komorowskim (63 l.). Takiego zdania są również specjaliści. - To właśnie m.in. dzięki swojej córce Andrzej Duda może wygrać te wybory. Polityk PiS postawił na pakiet rodzinny, w przeciwieństwie do urzędującego prezydenta, który jest osamotniony w kampanii. A Duda ma obok siebie córkę, która stoi za nim murem i mówi wyborcom: będę głosowała na mojego tatę - uważa dr Wojciech Jabłoński, specjalista od marketingu politycznego.
Wczoraj kandydat PiS na prezydenta spotkał się z pracownikami fabryki śrub w podwarszawskim Piastowie. Dzisiaj rusza na Kujawy.
Zobacz: Komorowski: mój syn szuka pracy