Cała Polska widziała jak młody Warszawiak pytał prezydenta Bronisława Komorowskiego o problem bezrobocia i niskich wynagrodzeń w naszym kraju. Wydarzenie to było szeroko komentowane w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Niektórzy dopatrywali się celowego ataku na Komorowskiego inni mówili o realnym problemie poruszonym przez młodego człowieka. Przypomnijmy jak wyglądała ta wymian zdań:
"- Bo ja jestem młody, kiedyś będę chciał pracować. I co pan zrobi, żebym ja pracował w Polsce? Co pan zrobi, żebym ja pracował w Polsce? - pytał chłopak
- Musisz skończyć studia. Pracować - mówił Komorowski
- Ale żebym ja pracował w Polsce i nie wyjechał do Anglii - odpowiadał młody człowiek
- To Twoja będzie decyzja - ripostował prezydent
(...)
- Moja siostra trzy lata szukała praca i zarabia dwa tysiące. - wyjaśniał Warszawiak
- No, ale znalazła pracę, tak? - dopytywał Komorowski
- Po trzech latach i zarabia dwa tysiące, jak ma kupić mieszkanie? - pytał chłopak
- Znaleźć inną. Wziąć kredyt, mieć pracę. A wiesz, że bezrobocie spada w Polsce, a w Anglii idzie w górę…- wypalił Komorowski"
Tak było we wtorek, w środę na głowę prezydenta posypały się gromy za sposób w jaki rozmawiał z młodym Polakiem. Bronisław Komorowski szybko się zreflektował. Podczas kolejnego spaceru po Warszawie prezydent sam odniósł się do spotkania z niezadowolonym młodym Polakiem. Co ciekawe prezydent opowiadał o swoich dzieciach. - Oczywiście jest trudno (...) Wiem coś na ten temat. - mówił Bronisław Komorowski. Prezydent przypomniał w tym momencie, że sam ma piątkę dzieci.
Kandydat PO dodał po chwili. - Jeden z synów robi doktorat i szuka pracy - mówił Komorowski. Prezydent podkreślał, że jego córki pracują w organizacjach pożytku publicznego i nie zarabiają dużych pieniędzy. Podkreślał też że jego dzieci nigdy nie korzystają z protekcji własnego ojca.
Zobacz też: Jak przeżyć za dwa tysiące złotych. Komorowski radzi.