Małgorzata Gersdorf i Józef Iwulski u Prezydenta

i

Autor: PAPS Małgorzata Gersdorf i Józef Iwulski u Prezydenta

Sędzia Józef Iwulski dla SE: Nie złożyłem nieprawdziwiego oświadczenia lustracyjnego

2018-07-13 8:49

- Super Express”: - Premier Mateusz Morawiecki podczas debaty w europarlamencie stwierdził, że nie powinno się „bronić sędziów z czasów stanu wojennego, którzy wydawali haniebne wyroki”. Miał na myśli sędziów z Sądu Najwyższego. Może Sąd Najwyższy wymaga dekomunizacji?- Józef Iwulski: - Dekomunizowanie po prawie 30 latach wolnej Polski jest w moim mniemaniu spóźnione.- Dlaczego? Skoro nie zrobiono czegoś przez lata, może lepiej późno niż wcale?- Żyjemy w wolnym kraju i nie ma przesłanek, żeby to robić. Każdy, kto ma ponad 65 lat siłą rzeczy żył jeszcze w czasach minionego ustroju. Wtedy zaczynał swoją pracę zawodową. Być może słowa premiera oznaczają, że należy wyrzucić wszystkich, którzy zaczęli pracę przed 89 rokiem, a to byłoby nieporozumienie.

- Prof. Sławomir Cenckiewicz oskarża pana o złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego. Pokazał dokument, który świadczy o tym, że był pan oficerem Ludowego Wojska Polskiego i żołnierzem WSW.
- Kategorycznie zaprzeczam, jakobym złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. Jest prawdziwe. Przymusowa służba wojskowa nie może być kwalifikowana jak służba w organach bezpieczeństwa! To wynika z przepisu, którego najpewniej niektórzy nie znają.
- To skąd to szkolenie?
- Kiedyś po studiach powoływano na rok do wojska. Prawnicy byli przeważnie powoływani do WSW…
- Czyli?
- Wojskowe Służby Wewnętrzne. To była taka organizacja, jak dziś Żandarmeria Wojskowa! Miała trzy piony: wywiadu, kontrwywiadu, czyli coś kształt policji wojskowej. Był też pion prewencji, porządkowy. W tamtym okresie do tej jednostki należało kontrolowanie, czy żołnierze nie robią niczego zdrożnego na przepustkach.
- Do którego z tych trzech pionów pan należał?
- Nie miałem nigdy nic wspólnego z wywiadem i kontrwywiadem. Zostałem „przymusowo” powołany do wojska. I w drugiej części tej rocznej służby po prostu byłem takim policjantem.
- I co pan robił?
- Koordynowałem sprawy wypadków samochodowych, lub przestępstwa wojskowe. Dostawałem wezwanie i trzeba było działać.
- Zarzuca pan oskarżającym pana o złożenie nieprawdziwego oświadczenia lustracyjnego nieznajomość przepisów…
- Ustawa lustracyjna kwalifikuje WSW jako organ bezpieczeństwa państwa, to prawda. Jest jednak zapis ustawy, że nie dotyczy to służby, która wówczas według ówczesnych przepisów miała charakter obowiązkowy! Dotyczy służby dobrowolnej. To, że ktoś został powołany do WSW nie oznaczało, że jest kimś złym! Tam było kilkaset tysięcy normalnych ludzi! I dlatego składając oświadczenie nie mogłem twierdzić, że służyłem w organach bezpieczeństwa.
- Pojawiło się oskarżenie, że inwigilował pan księży…
- Całkowity absurd, niepoważne zarzuty.
- Nikogo pan nie skrzywdził?
- Praca, którą wykonywałem była normalną pracą policyjną. Taka jak dziś w „dochodzeniówce”.
- Wcześniej nikt nie interesował się tym, co pan robił przed 1989 rokiem?
- Nie. I to, że po 40 latach ktoś sięga do tego co robiłem, gdy miałem 23 lata jest trochę dziwne i dość nagłe.
- Zainteresowanie opinii publicznej jest w pewnym sensie zrozumiałe.
- I ja to rozumiem. Żyję jednak w wolnej Polsce prawie 30 lat i do tej pory nie byłem przyzwyczajony do takiego szumu wokół mnie. Tym bardziej do gry politycznej. Nie jestem politykiem, to nie moja bajka.
- Pańska bajka to świat sędziowski. Nie ma pan wrażenia, że jesteście jednak nieco „zabetonowaną kastą”?
- Absolutnie nie.

- Podobno celowo nie odbierał pan pisma, które wysłała do pana Kancelaria Prezydenta RP. To prawda? Chodzi o dokument dotyczący spełnienia wymogów umożliwiających pracę w SN. Tzw. „przedłużenie”.
- To nieprawda. Napisałem stosowne pismo określające, że moim zamiarem jest kontynuacja pracy w SN do ukończenia 75 roku życia. Przekazałem ten wiosek pani Gersdorf, która według ustawowego obowiązku musi przesłać dokument do prezydenta, który z kolei kieruje pismo do KRS. Sprawa jest w toku.
- Wielokrotnie używał pan sformułowania „nie jestem następcą, ani zastępcą” prezes Gersdorf. To kim pan jest?
- W czasie nieobecności I prezesa zawsze zastępuje go inny prezes. Zazwyczaj najstarszy stażem. Choć są wyjątki.
- To znaczy?
- Pani prezes mogła również wybrać kogoś innego. Jednak wyznaczyła mnie.
- Dlaczego?
- Nie wiem, taki był jej wybór.
- Powstaje pytanie, czy opierać się na treści zarządzenia, czy na indywidualnym wyborze prof. Gersdorf?
- To prawda. Przyjmijmy jednak, że zastępuję panią Małgorzatę Gersdorf podczas jej urlopu. Jestem jakby na „dwóch stanowiskach”. W związku z czym muszę wykonać swoje obowiązki oraz te, które zazwyczaj wykonywała Pierwsza Prezes.
- Jaka jest przyszłość Sądu Najwyższego? Pani Gersdorf kiedyś wróci z urlopu. Sytuacja między rządem a SN nie ulegnie poprawie tylko dlatego, że odpoczęła. Wraz z nią wróci zamieszanie wokół SN?
- My uważamy, że prof. Gersdorf jest wciąż Pierwszym Prezesem SN. Po powrocie będzie kontynuowała swoją pracę.