"Super Express": - Jarosław Kaczyński zapowiedział, że nie będzie końcowego raportu dotyczącego katastrofy smoleńskiej na jego ósmą rocznicę. Obiecał za to raport częściowy. Wyjaśnienie przyczyn nie trwa w pana przekonaniu zbyt długo?
Konrad Piasecki: - Trudno uznać pracę zespołu pana Macierewicza za sukces. Bardzo często pojawiają się w nim coraz to nowe koncepcje, które są sprzeczne. Nie ma w tym wszystkim spójności. Zespół Macierewicza wciąż nie ustalił, co miałoby spowodować zamach, o którym tak wiele mówiono. Osobiście doliczyłem się trzech wersji, które wzajemnie się wykluczają. Mimo że jestem uważnym obserwatorem prac zespołu Macierewicza, to zaczynam czuć się nieco zagubiony w jego efektach. Mam wrażenie, że członkowie zespołu także są zagubieni.
- Być może prezes Kaczyński traci cierpliwość do Antoniego Macierewicza.
- Jarosław Kaczyński widzi, że efekty pracy zespołu Macierewicza nie są zadowalające. Dlatego ma coraz bardziej sceptyczny stosunek do niego i do prac jego zespołu.
- Co z cierpliwością żelaznego elektoratu i potencjalnymi wyborcami PiS-u? Ludzie czekają na konkrety w sprawie smoleńskiej, a dowiadują się, że będą musieli poczekać kolejny rok lub dłużej. Zagrywka polityczna?
- Według mnie wszystko skończy się w taki sposób, że Jarosław Kaczyński ogłosi, że pewnych rzeczy nie da się ustalić. Póki nie odzyskamy wraku, wiecznie będą trwały wszelakie spekulacje. W tym momencie prezes PiS jest bardziej pochłonięty malowaniem obrazu Lecha Kaczyńskiego jako dobrego gospodarza.
- Co z koncepcją zamachu, którą starał się forsować zespół Macierewicza?
- Zamach stał się czymś, co nie pasuje do wizerunku Kaczyńskiego. Stąd, mam wrażenie, malejący entuzjazm dla tez o zamachu, które pojawiają się coraz rzadziej.
Sprawdź: Ostatnia miesięcznica smoleńska. Kaczyński ujawnia, co z końcowym raportem Macierewicza