Sławomir Jastrzębowski: Rutkowski kontra policja

2012-02-04 3:00

Do Rutkowskiego można mieć szereg zastrzeżeń. Uwielbia błyszczeć w mediach, a jego konferencje prasowe przypominają show nabuzowanego nastolatka w okularach znad Bałtyku. Mówi też rzeczy, które może sobie myśleć, ale których nie powinien nigdy werbalizować, np. „Dziewczyna nie była twarda, łatwo ją było ROZWALIĆ” – tak nie wolno wypowiadać się o swojej klientce. I jeszcze jedno, za dużo czasu schodzi mu na krytyce działań policji, z którą ma prywatne porachunki (kiedyś bezsensownie rzuciła go na ziemię, narobiła zdjęć i wysłała wszystkim redakcjom w Polsce).

Skoro już znamy wszystkie wady Rutkowskiego, to przez chwilę pomyślmy o jego zaletach.

Otóż największą jego zaletą jest to, że jemu się chce. I jest skuteczny. Kiedy policja i prokuratura cedzi kolejny dzień jakieś oficjalne urzędniczo nic nieznaczące komunikatopustosłowie, Rutkowski działa. To dopiero on po tygodniu nieudanych podchodów policji pokazał opinii publicznej, że matka półrocznej Madzi oszukiwała i oszukała nas wszystkich. Że cała jej przejmująca historia była wymyśloną bajeczką.

Nikt jej nie napadł, nikt jej nie uderzył w głowę, nikt nie porwał jej córeczki. Nie wierzę (nie ja jeden) w kolejną wersję matki malutkiej Madzi, że córeczka wyślizgnęła się jej z rąk, że upadła i zginęła. To prawie na pewno nie jest możliwe, wie to doskonale każdy rodzic. Sprawa Madzi nie jest wyjaśniona, nie ma ciała i nie wiadomo, jak zginęła. Nie wiadomo, czy na pewno zginęła.

Jeżeli polska ośmieszona przez Rutkowskiego policja chce się zrehabilitować, to powinna wyjaśnić ostatnie, być może najważniejsze elementy tej zagadki.