Niesiołowski w swym sprycie uznał, że dobrze będzie spoliczkować Petelickiego "tajnym współpracownikiem", czyli nazwać kapusiem, co w zamyśle marszałka miało generałowi odebrać wiarygodność, a jego słowom wagę. Plan swój Niesiołowski wykonał, wypowiadając następujące słowa: "W związku z ustawicznym szkalowaniem rządu i ministra obrony przez generała Sławomira Petelickiego, a ostatnio zajmowaniem się moją skromną osobą, pragnę przypomnieć, że gen. Petelicki ma dość wątpliwe podstawy do pouczania i krytykowania kogokolwiek. Był bowiem tajnym współpracownikiem służb specjalnych Polski Ludowej".
Przeczytaj koniecznie: Gen. Sławomir Petelicki: Bezpieczeństwo RP jak wrak tupolewa
A teraz Panie Niesiołowski, Pan się uczy: Petelicki nie był nigdy żadnym tajnym współpracownikiem służb specjalnych, czyli kapusiem. Bo był kadrowym oficerem polskiego wywiadu. Jak Pan nie rozumie oczywistej różnicy, wyjaśnię Panu w osobnym piśmie. I po drugie, Panie Niesiołowski - to będzie bardziej bolało - tajnym współpracownikiem w PRL był natomiast Pana kolega, minister w rządzie PO-PSL Michał Boni. Co prawda najpierw zaprzeczał, ale potem sam się do tego przyznał.
Więc czy w związku z tym powie Pan, Panie Marszałku, ministrowi Boniemu, że jako były TW ma dość wątpliwe podstawy do pouczania i krytykowania kogokolwiek? Bo jak Pan nie powie, to ktoś powie, że Niesiołowski ma podwójną moralność. A jaką właściwie moralność ma Niesiołowski?