"Super Express": - Panie generale, ujawnił pan treść SMS-a, który podobno zaraz po katastrofie 10.04.2010 otrzymali politycy Platformy. Jego treść brzmi: "Katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje, kto ich do tego skłonił".
Gen. Sławomir Petelicki: - To prawda. Gdy pokazałem moim znajomym z Platformy - w celu uniknięcia możliwych przekłamań - raport zespołu ekspertów niezależnych, który skonsultowaliśmy z ekspertami amerykańskimi i brytyjskimi, jeden z tych polityków pokazał mi wtedy tego SMS-a. Powiedział mi, że nie podejrzewał wcześniej, iż mógł być tak bardzo manipulowany w sprawie śledztwa przez rząd.
Przeczytaj koniecznie: Tupolew WYLĄDOWAŁ, ROZERWAŁA go bomba, ludzi WYSTRZELANO - tak twierdzi Leszek Szymowski autor książki "Zamach w Smoleńsku"
- O kim konkretnie mówimy?
- Nie mogę ujawnić tożsamości tej osoby i nadużyć jej zaufania, bo sama się teraz waha, czy tego wszystkiego nie powiedzieć publicznie. Powiem tylko, że to bardzo uczciwy człowiek, któremu od dawna nie podoba się w Platformie wiele rzeczy. Tego samego SMS-a pokazałem też bardzo znanemu dziennikarzowi i dwóm osobom ze świata nauki - żeby nie było, że sobie wszystko wymyśliłem.
- Na jakiej podstawie sądzi pan, że SMS wyszedł od kogoś z trójkąta Tusk - Graś - Arabski? Minister Graś twierdzi, że opowiada pan kompletne brednie i nie było żadnego rządowego SMS-a.
- Od momentu, gdy zobaczyłem w "Super Expressie" Grasia na posesji Niemca z miotłą w ręku i beretem na głowie, przestał być dla mnie wiarygodny. Zresztą on dobrze wie, że ja mam tego SMS-a. Zresztą instrukcje SMS-owe to normalna rzecz. Nie ma co się oburzać i zaprzeczać. Wiadomo, kto się znajdował na lotnisku w Smoleńsku i decydował o tym, co się tam dzieje. Gołym okiem widać było, że o wszystkim decydowała właśnie ta trójka.
- Monika Olejnik twierdzi, że pan wspiera PiS i dlatego krytykuje rząd.
- Nie mam żadnych związków z PiS. Wręcz przeciwnie, gdy Jarosław Kaczyński był premierem, zabronił ówczesnemu ministrowi obrony narodowej kontaktów ze mną. Zresztą kiedyś popierałem Platformę, ale dostrzegłem zakłamanie rządu i jako człowiek uczciwy nie mogę milczeć.
Patrz też: Sławomir Jastrzębowski: Szaleństwo osiągnęło apogeum
- Jeśli SMS jest prawdziwy, to oznacza on, że rząd już z góry, nie czekając na żadne ustalenia, prowadził wokół katastrofy określoną grę?
- Też. Ale przede wszystkim to, że premier spanikował i autentycznie się przestraszył. Jego największy błąd polega na tym, że nie zwrócił się o pomoc w śledztwie do NATO. To był nasz obowiązek wynikający z procedur naszego członkostwa w Sojuszu. Wiem od Amerykanów, że "za karę" nie przekażą nam już uzbrojonych patriotów. Nikt nie może być sędzią we własnej sprawie. Tymczasem premier nie posłuchał ani gen. Skrzypczaka, ani innych wojskowych, którzy ostrzegali o chaosie w 36. pułku. Katastrofa CASY w Mirosławcu pokazała jak w soczewce wszystkie błędy i braki w pułku. Ale premier nie wyciągnął z tego wniosków, a każdy, kto go krytykuje, jest "pisiorem", czubkiem bądź ma amnezję. Za to na krytykę ze strony artystów reaguje z największą chęcią. Amerykanie z pewnością pomogliby nam szybko otrzymać wrak, żeby go następnie odbudować w Polsce. A teraz możemy tylko liczyć, że kiedyś może wróci do nas z Rosji pociągiem przyjaźni...
- Czego premier się przestraszył?
- Raport NATO byłby dla niego miażdżący i mógłby oznaczać dymisję rządu. Ci, co podjęli decyzję o przekazaniu śledztwa Rosjanom, doskonale wiedzieli, że MAK zawsze zwalał winę na pilotów. W ten sposób rządzący mogli uratować dla siebie stołki. Ale raport NATO byłby miażdżący również dla Rosjan i na pewno nie powtarzano by teraz po świecie, że pijany polski generał spowodował katastrofę, że to był lot samobójców. Nie. Mówiono by, że prowadzono ich na śmierć, bo pomimo mgły jakiś nieznany nam decydent z Moskwy kazał sprowadzać maszynę na ziemię. Premier wybrał najgorszą z możliwych dróg i spowodował, że teraz jesteśmy petentem Rosjan.
- Ale lada chwila ma być opublikowany bardzo surowy dla polskiej strony raport komisji Jerzego Millera.
- Zapewniam pana, że surowy to on będzie tylko dla załogi tupolewa. Zresztą rząd patrzy na słupki sondażowe i w zależności od nich raport nie zostanie w ogóle opublikowany przed kampanią albo premier poświęci ministra obrony Bogdana Klicha, żeby pokazać, jaki jest sprawiedliwy. Obawiam się, że będziemy mieli powtórkę z afery hazardowej. Zdymisjonowano wtedy wicepremiera i ministrów, a potem komisja uznała, że żadnej afery nie było. Ten SMS, który otrzymałem, to jednak dobry znak. Coraz więcej osób z Platformy przekonuje się, że rząd ściemnia. Np. Jerzy Miller wmawia nam, że to był samolot cywilny. A przecież widniała na nim wyraźnie szachownica wojskowa i był pilotowany przez wojskowych pilotów. Niestety, mamy armię pijarowców chroniących rząd, a nie mamy wojska chroniącego obywateli. Musimy jak najszybciej przystąpić do naprawy bezpieczeństwa Rzeczpospolitej. Bo na razie wygląda ono jak wrak tupolewa w Smoleńsku.
Gen. Sławomir Petelicki
Współtwórca i pierwszy dowódca jednostki GROM