Sławomir Jastrzębowski: Szaleństwo osiągnęło apogeum

2011-04-14 15:38

Mam przed sobą książkę "Zamach w Smoleńsku. Niepublikowane dowody zbrodni". Autorem jest 30-letni dziennikarz Leszek Szymowski. Jeszcze nikt nie posunął się tak daleko. Szymowski twierdzi, że 10 kwietnia 2010 roku polski Tu-54M mimo trudności wylądował w błocie w Smoleńsku zaledwie lekko uszkodzony. Ale potem został rozerwany wybuchem... bomby próżniowej! I to dopiero ten wybuch - według Szymowskiego - zabił pasażerów samolotu. Ci, którzy mimo wybuchu nie zginęli - według Szymowskiego - byli dobijani strzałami z broni palnej!

Autor tych wprawiających w odrętwienie informacji twierdzi, że ma na wszystko dowody, a właściwie - według Szymowskiego - mają je Amerykanie, których satelity zarejestrowały moment lądowania i moment wybuchu "tutki", który wywrócił kadłub do góry kołami.

Kluczowym dowodem w książce ma być zdjęcie rzekomo przekazane przez amerykańskiego oficera NSA (Agencji Bezpieczeństwa Narodowego) polskiemu oficerowi Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, na którym widać przez drzewa kadłub normalnie stojącego samolotu (według Szymowskiego - polskiego Tu-154M). Według autora szokującej książki polskie władze nie chciały od Ameryki zdjęć, a wszystko było ukartowane, żeby zabić prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Książkę można było kupić w Warszawie i podobno cieszyła się sporym powodzeniem. Autor nie jest zwykłym wariatem, tylko dziennikarzem, który publikował swoje materiały w kilku znanych na polskim rynku tytułach.

Szaleństwo osiągnęło apogeum. Co z tym zrobić?