Otóż pan minister był łaskaw o swoich podwładnych w ramach żywionego do nich szacunku powiedzieć: "policjanci często sami pochodzą z patologicznych rodzin i nie potrafią prawidłowo zareagować na przemoc". Ot, takie coś się z głowy ministra przez język na świat wydostało. Jak to coś się narodziło, to nie wiadomo.
Minister nie przedstawił żadnych danych dotyczący patologicznego pochodzenia jego podwładnych. Nie doprecyzował, o jakie patologie chodzi. Czy na przykład o patologiczne wygadywanie publicznie głupot? Poza tym nie przekonał żadnym wywodem, że jeśli już jakiś policjant rzeczywiście pochodzi z patologicznej rodziny, to on nie umie reagować na przemoc.
Patrz też: Sławomir Jastrzębowski: To przykre, że prymas mija się z prawdą
Nic dziwnego, że policjanci się poczuli poniżeni i zniesławieni wypowiedzią swojego ministra i zastanawiają się, czy nie pójść z nim do sądu za zniesławienie właśnie (artykuł 212 Kodeksu karnego). A teraz zastanówmy się, co by się stało, gdyby jakiś znany policjant powiedział, że ministrowie PO często pochodzą z patologicznych rodzin.
Zapewne sam podałby się do dymisji, czyli natychmiast zostałby wyrzucony na zbitą facjatę. Co się stanie z ministrem, który to samo powiedział o policjantach? Nic, to przecież minister PO. Swoją drogą Sienkiewicz dał różnym pomniejszym lubiącym sobie powyzywać policję przestępcom ważki argument w rozmowach.
Już słyszę te zawołania z zachrypłych gardeł: "E, psy, z patologicznych hodowli. He, He". Brawo, panie ministrze. Cudownie, że wspiera pan i motywuje swoich ludzi.