Nikogo do kary śmierci przekonywać nie chcę, chcę tylko niektórym uświadomić, że my - jako społeczeństwo demokratyczne - powinniśmy decydować o tym, czy kary śmierci chcemy w Kodeksie karnym, czy też nie. A ponieważ żyjemy w demokracji, to nasze władze pod presją lewicującego Zachodu uznały, że społeczeństwo jest gotowe na demokrację, pod warunkiem że nie będzie decydowało o niczym ważnym, jak na przykład kara śmierci. W tej sprawie nie było żadnego referendum, bo wtedy okazałoby się, że Naród chce jednak fizycznej eliminacji morderców, którzy sami siebie postawili poza społeczeństwem.
Nie ma więc kary śmierci, choć większość społeczeństwa jest za nią. Nie ma więc kary śmierci dla Trynkiewicza, wyjątkowego potwora, który z zimną krwią zamordował czworo dzieci. Zamordował, bo to sprawiało mu przyjemność. Według biegłych po wyjściu na wolność, czyli za niecałe dwa tygodnie, bestia może zabijać dalej. Tymczasem głos podnoszą tak zwani obrońcy praw morderców, mówiąc, że morderca też człowiek i też ma prawa. Tu można się poniekąd zgodzić. Morderca dzieci powinien mieć zagwarantowane prawo wisieć albo odsiadywać dożywocie.
Obrońcy praw morderców w istocie nie zdają sobie sprawy, że atakują społeczeństwo. Że działają na szkodę zwykłych porządnych ludzi, którzy mają prawo żądać od państwa bezpieczeństwa dla siebie i swoich dzieci. Jeżeli państwo takiego poczucia bezpieczeństwa nie będzie chciało zagwarantować, ludzie mogą wziąć sprawy w swoje ręce \
Czytaj: Sławomir Jastrzębowski komentuje: Klimatolożka wszystko ci wytłumaczy