Władze PO cały czas prowadzą spójną politykę informacyjną, której celem jest pokazywanie partii skutecznie rządzonej przez jednego przywódcę. Przywódca jest silny, dominujący, ma pełną kontrolę, słucha podwładnych i wyciąga sprawiedliwe wnioski. To złudna powierzchnia. Wpływowi politycy PO wbrew oficjalnej propagandzie PO zabiegają o nieoficjalne kontakty z dziennikarzami, żeby ujawniać silny podział rządzącej partii i napięcia na linii dwóch najważniejszych ludzi PO: Tusk - Schetyna. Po co to robią? Zapewne z wyrachowania. W czasie klarujących się obozów tuskowców i schetynowców trzeba będzie odpowiedzieć w partii na pytanie znane nie tylko piłkarskim kibicom: za kim jesteś? Zabieg tyleż ryzykowny, co niezbędny. Członkowie PO właśnie to robią. Wkrótce dwa obozy staną naprzeciw siebie, ale według mnie jatka jest równie prawdopodobna, co zawarcie paktu.
Przeczytaj koniecznie: Grzegorz Schetyna: Dziękuję Jarosławowi Kaczyńskiemu
Schetyna to nie jest Olechowski, Rokita czy Piskorski - to człowiek mający niezwykle silne poparcie w terenie, dysponujący realnym rządem wielu platformerskich dusz. Tusk z kolei nie ma ochoty na dzielenie się rządami czy zasięganie opinii, a dokładniej - konsultowanie posunięć ze Schetyną. Być może działa tu także mechanizm, że najbardziej nie lubimy tych, którym kiedyś wyrządziliśmy krzywdę. Tusk usuwając z rządu Schetynę po aferze hazardowej, na pewno go upokorzył. Staną więc naprzeciw siebie obozy i albo podzielą terytoria, albo zostanie tylko jedna podgrupa. O skrywanych przed opinią walkach "Super Express" będzie informował. Relacjonować będą nam w zaufaniu sami politycy PO.