Na czym polega wina Kamińskiego i policjantów? W sumie na tym, że ścigali korupcję. To oczywiście uproszczenie, ale prawdziwe. Bardzo podoba mi się komentarz do sprawy byłego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka, którego nie można posądzać o cień choćby miłości do PiS czy do CBA. Powiedział, że jeśli Kamiński jest winny, to winni powinni być i prokuratorzy i sędziowie, którzy pozwalali na poszczególne działania CBA, ale nie są winni. I tak oto do społeczeństwa polskiego od pewnego czasu płyną od naszych sędziów kochanych jasne sygnały. Takim sygnałem było na przykład uniewinnienie płaczliwej łapówkary z Platformy Obywatelskiej Beaty Sawickiej. Chociaż została złapana na gorącym uczynku przyjmowania łapówki w wysokości 50 tys. zł, sędzia prawomocnie uznał, że wielkie mi co, że to żadne tam przestępstwo, co najwyżej może niemoralne zachowanie. No i ją uniewinnił. Lud prosty skomentował: niewinna, bo z PO.
Teraz z kolei lud prosty skomentuje sprawę Kamińskiego: winny, bo z PiS. Utwierdza się więc lud prosty w przekonaniu, że żyjemy w nowym ustroju, demokracji kastowej. Kasta rządzących może różne rzeczy wyrabiać, a w razie czego pomoże im wyrokami inna kasta. I na koniec wisienka na torcie. Inny już sąd oceniał aferę gruntową, a dokładnie wątek związany ze współpracownikiem Leppera, Piotrem Rybą. I tamten sąd skazał Rybę za korupcję na dwa i pół roku więzienia i (uwaga teraz będzie ciekawe) tamten sąd uznał, że działania CBA w aferze gruntowej były zgodne z prawem. Otóż jak widać w podanym przykładzie, wyroki sędziów w takim wydaniu wydają się czystym sędziowskim widzimisię.
Zobacz: Mariusz Kamiński skazany. Trzy lata więzienia dla szefa CBA