Jacek Sasin

i

Autor: Marcin Smulczyński

Sasin: Chcieli rozbić miesięcznicę

2016-12-12 6:00

Jacek Sasin, poseł Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z "SE" o sobotnich konfrontacjach pod Pałacem Prezydenckim:

"Super Express": - W sobotę na Krakowskim Przedmieściu mieliśmy do czynienia z nielegalną - jak uważa prezes Kaczyński - kontrdemonstracją wobec waszej miesięcznicy smoleńskiej? Czy może jednak było to misterium demokracji, w którym dwa przeciwstawne obozy podyskutowały sobie na ulicach stolicy?

Jacek Sasin: - Z tego, co wiem, oba zgromadzenia formalnie były legalne. Można mówić jednak o czymś, co rzeczywiście jest nielegalne czy sprzeczne z duchem konstytucyjnego przepisu mówiącego, że każdy obywatel ma prawo demonstrować i wyrażać swoje poglądy.

- I co to takiego?

- Fakt, że jedni obywatele próbują drugim uniemożliwić swobodne wyrażanie poglądów.

- I w jaki sposób kontrdemonstracja miała uniemożliwić wyrażanie poglądów waszym sympatykom?

- Całym zamiarem tej demonstracji, czego zresztą organizatorzy nie kryli, było przeszkodzenie uczestnikom miesięcznicy w odbyciu swojego zgromadzenia. Mówiono o tym, że zajęty będzie krzyż, że więcej się tam żadne miesięcznice nie odbędą. Celem organizatorów kontrdemonstracji nie było więc wyrażanie swoich poglądów, ale uniemożliwienie obywatelom skorzystania ze swoich konstytucyjnych praw.

- Żadnej próby rozbicia miesięcznicy jednak nie było. Ci, którzy chcieli, wzięli w niej udział.

- Niemniej zakłócano miesięcznicę. Ale przecież nie chodzi o to, żeby komuś uniemożliwić manifestowanie. Chodzi o to, żeby każdy mógł z tego prawa w sposób nieskrępowany korzystać. Stąd nasza propozycja zapisów ustawowych, żeby manifestacje i kontrmanifestacje mogły się odbywać jednocześnie niemal w tym samym miejscu, ale przy zachowaniu pewnego oddalenia od siebie. Zapisaliśmy 100 m.

- Dobrze pan wie, że nie zdarza się, żeby dokładnie w tym samym miejscu rejestrować dwie zwalczające się demonstracje. Nie potrzeba do tego waszych nowelizacji.

- Efekt jest jednak taki jak w sobotę, a to nie był standard, do którego powinniśmy dążyć. Stąd potrzeba zmian w prawie. Ale chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz - pewną szczególność miesięcznicy smoleńskiej. To nie jest zwykłe zgromadzenie, na które ludzie przychodzą wyrażać swoje poglądy. To jednak zgromadzenie o bardzo mocnym charakterze modlitewnym...

- Sobotnie przemówienie Jarosława Kaczyńskiego niewiele z modlitwą miało wspólnego.

- Bo oczywiście nie jest to zgromadzenie wyłącznie o charakterze religijnym, ale z bardzo mocnym akcentem modlitewnym. Jeśli popatrzymy na polski system wartości, to takie zakłócanie zgromadzenia, będącego modlitwą za zmarłych, w nim się nie mieści. Dlatego uważam, że próby zakłócania miesięcznicy były barbarzyńskie.

- Miesięcznica to jednak nie spotkanie kółka różańcowego, ale spotkanie partii politycznej ze swoimi zwolennikami. Modlitwy nie są dla was wyłącznie alibi?

- To zgromadzenie, na które może przyjść każdy, kto chce uczcić ofiary Smoleńska i kto uważa, że w śledztwie nie zrobiono wszystkiego, żeby wyjaśnić przyczyny tego, co się 10 kwietnia stało. Nie traktuję tego jako spotkania partyjnego.

- A czy kontrmanifestacja Obywateli RP była dla was prezentem, dzięki któremu łatwiej przepchniecie zmiany w ustawie o zgromadzeniach? Chce im pan podziękować?

- W żadnym wypadku za nic dziękować im nie będę. Niemniej to, co się wydarzyło w sobotę, jest kolejnym potwierdzeniem, że zmiany są konieczne.

- Czyli jednak macie swoich użytecznych idiotów?

- Nie potrzebujemy szczególnych pretekstów, żeby zmiany wprowadzać. A po poprawkach Senatu naprawdę nie można mieć do naszych pomysłów zastrzeżeń.

Zobacz także: Stanisław Karczewski: Chciałbym wierzyć Piotrowiczowi

Nasi Partnerzy polecają