- Przepisy są miejscami niejasne i pracodawcom trudno przyporządkować pracowników do grup zaszeregowania, od których zależą wyższe płace. Wielu dyrektorów szpitali, zwłaszcza tych większych, wciąż przelicza środki potrzebne na wyższe wynagrodzenia - tłumaczy na łamach "Rz" prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.
Jak czytamy, są jednak placówki, w których po prostu na wyższe pensje zabrakło pieniędzy. Wielu pracowników ochrony zdrowia dostało wypłatę taką samą jak za czerwiec, czyli przed obiecaną przez rząd od lipca podwyżką.
Pracownicy idą do sądów i walczą o swoje pieniądze
"Rz" informuje, że w sądach z powodzeniem o podwyżki walczą pracownicy, którym w poprzednich latach źle naliczono pensje na podstawie ustawy o ustalaniu najniższego wynagrodzenia zasadniczego. W kolejce do szpitali ustawiają się też pracownicy z roszczeniami o inne zaległe środki - choćby o dodatki covidowe.
"Nie pomaga tłumaczenie pracodawcy, że NFZ nie przekazał pieniędzy. Sądy zasądzają od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych na rzecz jednego pracownika" - donosi "Rzeczpospolita".
ZOBACZ TAKŻE: Podwyżki dla polityków? Premier Mateusz Morawiecki stawia sprawę jasno