Nowy pomysł rządu na wyższe emerytury dla Polaków stał się faktem. Sejm uchwalił ustawę, dzięki której od lipca przyszłego roku ruszą Pracownicze Plany Kapitałowe. Na początek przystąpią do niego największe firmy, mające powyżej 250 pracowników. Od stycznia 2020 r. dołączą pracodawcy zatrudniający co najmniej 50 osób, po roku od startu reformy – już wszyscy. Do nowego systemu będą mogły przystępować osoby zatrudnione na etacie. Zasada jest prosta: sam pracownik zdecyduje, jaki procent swojej pensji – od 2 do 4 proc. odłoży na przyszłość. Z kolei pracodawca dopłaci składkę w przedziale od 1,5 do 4 proc. wynagrodzenia. Maksymalna wpłata do PPK wyniesie więc 8 proc. Do oszczędności zatrudnionych dorzuci się także państwo. Na każdego przystępującego do systemu Polaka będzie czekało 250 zł opłaty powitalnej, a ponadto coroczna dopłata z budżetu wyniesie 240 zł. Składki trafią do towarzystw emerytalnych, gdzie będą inwestowane. System będzie dla pracowników dobrowolny – co prawda każdy zatrudniony będzie do niego zapisywany, ale będzie mógł z niego zrezygnować. Według szacunków rządu do PPK może przystąpić nawet 11,5 mln Polaków. Jednak eksperci nie są aż tak optymistyczni.
- Nie wierzę w powszechny udział pracowników w tym systemie. Jest zbyt skomplikowany i ma pecha, bo startuje w najgorszym z możliwych momentów – w czasie totalnej kompromitacji OFE – uważa ekonomista Marek Zuber (46 l.).