Dr Ryszard Piotrowski: Będziemy przegrywać w Strasburgu

2014-06-21 4:00

Opinie ekspertów i dziennikarzy o przeszukaniu w redakcji tygodnika "Wprost". Czy prokuratura i ABW działały bezprawnie?

"Super Express": - W środę prokuratorzy i oficerowie ABW wkroczyli do redakcji tygodnika "Wprost" i zażądali wydania im nośników z nagraniami podsłuchanych poufnych rozmów polityków i wysokich urzędników. Jak pan to odbiera, to dopuszczalne?

Dr Ryszard Piotrowski: - To nie powinno mieć miejsca.

- Dlaczego?

- Bo jesteśmy w Europie. Tutaj obowiązują reguły europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Sposób, w jaki powinna być ona stosowana, jest ukształtowany przez orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ta konwencja na mocy konstytucji ma pierwszeństwo przed ustawami krajowymi. Dotychczasowe orzecznictwo stanowi, że tajemnica dziennikarska, istotny element wolności prasy, zostaje naruszona nawet w rezultacie bezskutecznego przeszukania w redakcji mającego na celu ustalenie źródeł dziennikarskich. To jest powiedziane w wyroku z 2003 roku w sprawie Roemen i Schmit przeciwko Luksemburgowi, dotyczącego podobnej sytuacji.

- Prokuratury nie usprawiedliwa treść rozmowy, fakt, że Marek Belka i Bartłomiej Sienkiewicz rozmawiali tylko o hipotetycznych sytuacjach i że samo nagranie jest nielegalne?

- To nic nie zmienia. Poza tym przestępstwo nielegalnego dostępu do informacji nie należy do kategorii przestępstw, w odniesieniu do których można kogoś zwolnić z tajemnicy dziennikarskiej. To możliwe, gdy chodzi o zabójstwo czy terroryzm.

- Nalot na "Wprost" przypominał akcje relacjonowane z krajów, które powszechnie uważane są za niedemokratyczne...

- Całe to zagadnienie jest dość typowe dla naszej demokracji, która nie rozwiązuje problemów, tylko tworzy problemy pozorne i potem częściowo je rozwiązuje. To, czy ktoś wchodzi do redakcji, kto z kim się tam szarpie, to margines dylematów, które są dziś u nas nierozstrzygnięte. I tylko przy okazji wychodzi, że nawet wcale nie jesteśmy w Europie, bo nie rozumiemy prawa europejskiego i nie potrafimy go stosować.

Zobacz więcej: Afera taśmowa NA ŻYWO po wejściu ABW "redakcja jest zdemolowana"

- Prokurator generalny Andrzej Seremet powiedział, że działania prokuratorów w redakcji "Wprost" były prawidłowe i że prokuratura miała podstawy prawne do przeszukania redakcji.

- Nie mam podstaw, żeby komentować jego wystąpienie. Ale przedstawiam stan prawny, jaki rysuje się w świetle konstytucji. Musimy przestrzegać prawa międzynarodowego, inaczej będziemy przegrywali sprawy w Strasburgu. W sprawie przeciwko Holandii Trybunał uznał za naruszenie tajemnicy dziennikarskiej samo żądanie wydania zdjęć umożliwiających identyfikację uczestników nielegalnego rajdu samochodwego.

- Akcja prokuratury może być powodem nieprzyjemnych dla Polski reperkusji w Strasburgu?

- Nie chcę się tu szerzej wypowiadać. Nie jestem tutaj niczyim doradcą. Chciałbym, żebyśmy nie rozumieli Europy opacznie, na sposób Kalego. Taka plemienna filozofia to unicestwienie państwa prawa, w którym prawa człowieka, niezależnie, czy to nasze prawa, czy naszych przeciwników, mają być święte, ponad interesami politycznymi, gospodarczymi, religijnymi.

- W rozmowie Belki z Sienkiewiczem naruszono konstytucję?

- To świadectwo naruszenia konstytucji. Naruszono nie tylko konstytucję, ale także Traktat o Unii Europejskiej, który w art. 130 zobowiązuje rządy państw członkowskich, by nie dążyły do wywierania wpływu na członków organów decyzyjnych krajowych banków centralnych. Poza tym konstytucję narusza się nie tylko, wysyłając wbrew prawu międzynarodowemu żołnierzy na zagraniczną wojnę czy godząc się na torturowanie kogokolwiek na swoim terytorium. Można ją też naruszyć nieumyślnie. To jest wyraźnie powiedziane w ustawie o Trybunale Stanu w brzmieniu zmiany z 2001 r.

Zobacz: Tak ABW walczyło o laptopa! AFERA TAŚMOWA NA ŻYWO

- Na czym polega takie nieumyślne naruszenie?

- Że jego sprawca nie zachowuje należytej ostrożności. Istota naruszenia polega na tym, że prezes NBP i szef MSW nie mogą rozmawiać o warunkach takiego wsparcia ze strony banku centralnego dla rządu, żeby władza nie przeszła w ręce opozycji. Prezes NBP nie może obiecać finansowania deficytu budżetowego, nawet legalnie, przez płatność zysku, i stawiać przy tym warunków. Te warunki nie mogą polegać na zmianie ustawy i dymisji wicepremiera.

- Wśród komentarzy pojawiała się opinia, że prezes Marek Belka powinien stanąć przed Trybunałem Stanu za to, co mówił podczas tej rozmowy.

- Naruszenie konstytucji nie musi być przestępstwem. Prezes Marek Belka popełnił tzw. delikt konstytucyjny, nie mając zamiaru go popełnić.

- Co to oznacza?

- Nic. Żeby to cokolwiek oznaczało, bezwzględna większość w Sejmie musiałaby postawić prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Do tego nie dojdzie, chyba że ta większość się zmieni. A przyczna naruszenia konstytucji jest związana z tym, że prezes NBP jest u nas zwykle politykiem. To jest błąd.

- Nie jest to już w Polsce tradycją, że szefowie NBP mają przeszłość polityczną?

- To tradycja, która musi nieuchronnie prowadzić do zagrożenia niezależności banku, bo prezesem NBP powinien być ekspert odległy od polityki.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail