- "Super Express": - Nie przesadza pan? Róża Thun chce pana pozwać. Powiedziała, że pana słowa to takie dno, iż nie chce się tego komentować.
- Ryszard Czarnecki: - A jednak skomentowała. Myślę, że Polakom należą się przeprosiny ze strony pani Róży.
- Ostatnio, jak z panem rozmawiałem, chciał pan przepraszać lalkę Barbie za zastosowanie pewnego porównania.
- To prawda. Porównanie pani Bieńkowskiej do lalki Barbie rzeczywiście było krzywdzące. Wracając do pani Róży von Thun und Hohenstein.
- Von Thun und Hohenstein?
- To nie jest żart. Pani Róża naprawdę się tak nazywa.
- Ona nie lubi jak w ten sposób się ją przedstawia.
- Przy całym respekcie do pani von Thun und Hohenstein.
- Pan to robi specjalnie?
- Specjalnie? Wymawiam przecież nazwisko tej pani. Pan ma mówić do mnie Czarne? Nie, mówi pan Czarnecki. Nazwisko pani Róży jest całością i tak należy je wymawiać.
- Co ma pan za złe pani Thun?
- Mam za złe to, że pani Róża wystąpiła w niemieckiej propagandówce. Był to antypolski film, który kojarzy mi się z propagandą III Rzeszy, jak mam być szczery. Ekranizacje hitlerowców także były skierowane przeciw Polsce.
- Aż tak ostro?
- Filmy Leni Riefenstahl chwaliły Niemcy za czasów panowania Hitlera. Były tubą propagandową, która gloryfikowała III Rzeszę. Tak jak ona, reżyserzy niemieccy, którzy obecnie kręcą antypolskie filmy, są godni potępienia. Politycy, którzy reprezentują nasz kraj w Unii Europejskiej i w obrzydliwych ekranizacjach przeciw Polsce, pełnią funkcję pożytecznych idiotów, również zasługują na potępienie. Pani von Thun und Hohenstein na własny kraj pluje i podnosi rękę. Dlatego podtrzymuję swoje zdanie, że ludzie zachowujący się w tak obrzydliwy sposób powinni być krytykowani. Pani Róża powinna przeprosić Polaków za to, że opluwa nasz kraj.
- Za czasów, gdy rządziła Platforma Obywatelska, politycy PiS również skarżyli się na Polskę do Parlamentu Europejskiego.
- To nieprawda. Politycy PO robią z Polski kraj antysemitów, twierdzą, że w Polsce panuje dyktatura i ciągle wymyślają coś nowego. Taka jest właśnie narracja totalnej opozycji. To był film, w którym z Polski zrobiono kraj dyktatury.
- Raczej z rządzących w tej chwili Polską.
- Nie. Kraj. Malowany w czarnych kolorach, który jest państwem więźniów politycznych. W ten sposób kreuje się antypolskie stereotypy, antypolskie mity, co kiedyś były przyczyną śmierci 6 mln polskich obywateli. Trzeba uważać, jakie filmy kręci się w Niemczech.
- Z pana ust padło słowo "szmalcownicy". Bardzo mocny wyraz.
- Przypomnijmy, że powiedziałem, iż kiedyś byli w Polsce politycy, którzy przegrywając, uciekali się do obcych władców, prosząc o interwencję wojskową. Tamta tradycja jest dziś niestety kultywowana. Totalna opozycja biega do Brukseli, Berlina czy do obcych mediów i ujada na własną ojczyznę. Kiedyś byli szmalcownicy, a teraz jest pani Róża von Thun.
- Obecnie nie grozi nam najazd obcych mocarstw. Raczej grozi nam to, że zostaniemy wykluczeni. Dlaczego pan jako wiceprzewodniczący PE nie zrobił nic, by nie uruchomiono wobec Polski artykułu 7?
- Na razie procedura nie została uruchomiona. Przypominam, że aby to zrobić, musi być zgoda 3/4 państw członkowskich. Patrząc z perspektywy PE, uważam, że będzie to trudne. Wrogowie Polski raczej nie uzyskają koniecznego poparcia.
- Czy to zemsta na Polsce? Teoria spiskowa mówi, że ma to związek z roszczeniami Polski dotyczącymi reparacji wojennych w stosunku do Niemiec. Istnieje także teza dotycząca tego, że chrześcijańska Polska jest obca ideologicznie laickiej Unii.
- Nie ma jednej konkretnej przyczyny. Uruchomienie artykułu ma związek z nieprzyjęciem przez Polskę muzułmańskich imigrantów. Polska nie przyjęła obcych kulturowo przybyszów i dzięki temu jest bezpieczna. Nie mamy wzrostu przestępczości. Nowy polski rząd ukrócił także eldorado dla zagranicznych firm, które wysysały z Polski miliardy euro.
- To brzmi trochę tak, jakby pan mówił, nie dajemy się okradać, dlatego mścicie się na nas?
- Tak, ponieważ podłoże tych ataków leży w sferze ekonomicznej. Korporacje międzynarodowe i wielkie mocarstwa przez lata były przyzwyczajone do tego, że Polska jest jak cytryna, z której można wyciskać do woli. Według nich Polska to dojna krowa, którą należy do woli doić. Jednak okazało się, że przyszedł rząd, który przeciwstawił się temu. I powiedział jasno: nie. Tu się zgina dziób pingwina i w tym momencie koniec z tym wykorzystywaniem Polski. W tym wszystkim nie chodzi o Trybunał Konstytucyjny, nie chodzi także o Puszczę Białowieską, nie chodzi również o wymiar niesprawiedliwości.
- Co będzie się działo dalej, jeśli chodzi o artykuł 7? Wiele osób zastanawia się, czy Orbán nas nie zdradzi. Przypomnę, że w 2012 r. Orbán miał podobne problemy, które teraz ma Polska. Wówczas pomocną dłoń wyciągnął Tusk.
- To, czy artykuł 7 zostanie wdrożony, nie jest najważniejsze. Zwłaszcza że żadne konsekwencje polityczne i finansowe nie wynikają z uruchomienia tego artykułu. Konsekwencje mogą jedynie wyniknąć z sankcji, których nie będzie. W interesie Węgier jest to, by nie było tak, że dziś Warszawa, a jutro Budapeszt. Orbán tego nie chce, bo kocha własny kraj i wie, że musi bronić Polski, bo jest następny w kolejce.
- Gdyby UE powiedziała Orbánowi, że pomoże mu w kilku innych obszarach, oraz zapewni, że Węgry nie są następne w kolejce po Polsce?
- Niedługo Orbán wygra po raz czwarty wybory. Ma 66 proc. poparcia. To nawet więcej niż PiS w Polsce. Przez Węgrów jest odbierany pozytywnie dlatego, że nie dał się stłamsić Unii i walczy o węgierski interes. Na zgniłe targi i handelki z Unią Europejską Orbán na pewno nie pójdzie. To mu się po prostu nie opłaca.
ZOBACZ TAKŻE: Ryszard Czarnecki komentuje: Artykuł 7 to zemsta Komisji