"Super Express": - Kościół katolicki wysuwa pomysł odrzucenia obowiązującego w Polsce kompromisu aborcyjnego. Pani premier Beata Szydło wydaje się temu przychylna. Dlaczego chcecie do tego doprowadzić?
Ryszard Czarnecki: - Znam stanowisko Konferencji Episkopatu Polski, wiem, że jest taka inicjatywa. Znam również stanowisko inicjatorów tych zmian. Jeśli dojdzie do sejmowego głosowania w tej sprawie, na pewno w PiS nie będzie obowiązywała dyscyplina partyjna. Natomiast myślę, że wielu posłów, jako katolicy, będzie słuchało głosu Episkopatu. Kiedy w ogóle ta sprawa zostanie poddana pod obrady w parlamencie, to już trzeba pytać marszałka Kuchcińskiego. Na pewno nie ma jej w harmonogramie najbliższego posiedzenia Sejmu.
Zobacz także: Łukasz Warzecha: Zaplanowana spontaniczność
- Jakie jest pańskie prywatne stanowisko w tej sprawie?
- Jestem katolikiem i głos Episkopatu musi być dla mnie ważny.
- Czy nie sądzi pan, że ewentualne złamanie kompromisu aborcyjnego może być niedźwiedzią przysługą dla środowisk pro-life? Niektórzy sądzą, że całkowity zakaz aborcji może być paliwem dla lewicowych partii, które dzięki niemu za jakiś czas wprowadzą w Polsce aborcję na żądanie.
- Trudno mi odpowiedzieć, ponieważ nie analizowałem tej sprawy w ten sposób. Uważam, że tego typu decyzja ma charakter moralny, etyczny, nie powinna być efektem kalkulacji politycznych. Natomiast trzeba uważać na tych, którzy mówią o kompromisie w tym względzie. Mam na myśli m.in. Ewę Kopacz, która powiedziała, że nie należy łamać kompromisu, ponieważ większość społeczeństwa chce liberalizacji tej ustawy. Zwykle ci, którzy tyle mówią o kompromisie aborcyjnym, tak naprawdę go nie chcą, tylko dążą do zaostrzenia prawa aborcyjnego w kierunku mniejszej ochrony życia dzieci poczętych. Dlatego uważajmy na tych, którzy mają pełną gębę frazesów o kompromisie.
- Tak czysto po ludzku, czy to nie kobieta powinna decydować zamiast ustawodawcy?
- Ale czemu są winne dzieci?
- A co z dziećmi upośledzonymi? A co z dziećmi poczętymi w wyniku gwałtu?
- Niech pan porozmawia z rodzicami dzieci upośledzonych. Myślę, że część z nich ma zupełnie inne zdanie niż pan.
- Część być może tak, ale co z resztą rodziców?
- Tu wracamy do pytania, czemu są winne dzieci. Jest to oczywiście problem etyczny i moralny. Natomiast uważam, że w tej sprawie głos powinni zabierać przede wszystkim posłowie i senatorowie, a nie europarlamentarzyści - bo to oni będą decydować o ustawie.
- Niemniej jednak sprawa dotyczy również pana, również mnie - każdego Polaka. Może zamiast kłócić się w parlamencie, oddajmy głos obywatelom i zapytajmy ich o to w referendum?
- Właśnie parlament jest efektem pytania Polaków o to, kto ma ich reprezentować. Uważam, że nie powinien on abdykować, nie powinien uciekać od decyzji w tej kwestii. Zresztą nie tylko w tej. Skoro ludzie wybierają posłów i senatorów w kosztownych wyborach, to parlamentarzyści powinni decydować.
- Jednak w kilkunastu polskich miastach odbyły się wczoraj protesty przeciwko pomysłowi Episkopatu. Społeczeństwo wybrało parlament, ale jak widać, nie do końca zgadza się z tym, co się w nim dzieje.
- Ale w tej sprawie nic się w parlamencie nie dzieje! Jeśli ktoś chce upiec polityczną pieczeń na stanowisku Episkopatu, to właśnie to czyni. I nie jest to żadne odniesienie do tego, czym zajmuje się parlament.