- Taki był cel?
- Danie nadziei na boom demograficzny w Polsce. Poszerzenie programu Rodzina 500 Plus o pierwsze dziecko to doskonała zachęta dla młodych małżeństw, by starać się o dzieci. To również wsparcie dla rodzin, które dzieci już mają.
– Powiedzmy, że tak, ale przecież dosłownie przed chwilą ministrowie i politycy PiS sami podkreślali, że państwa nie stać na poszerzenie programu 500 Plus. Nawet na waloryzację tego co jest. I nagle stać?
– Pod rządami PiS mamy fenomenalne wskaźniki ekonomiczne. Do tego – co najistotniejsze - te wydatki socjalne nie mogą być traktowane jako koszty! To jest inwestycja, która przyniesie określony zysk dla naszej gospodarki. Te pieniądze będą służyć ożywieniu gospodarki, bo w jakimś sensie będą przeznaczone na konsumpcję. Podobnie jak „trzynastka” dla emerytów. Te pieniądze nie będą chowane do skarpety, ale przeznaczone na zakup konkretnych dóbr, co przyczyni się do wzrostu konsumpcji.
- Najpierw trzeba je znaleźć.
- Nie będzie z tym problemu. Wbrew krytykom to nie osłabia budżetu, ale pozwala rozhuśtać gospodarkę i wspiera wzrost gospodarczy. Ważne jest też wsparcie dla młodych ludzi, aby nie wyjeżdżali za granicę. Brak PIT do 26 roku życia najlepiej pokazuje filozofię polskiego rządu – z ludźmi i dla ludzi.
– W kuluarach dyskutowano też o listach wyborczych PiS. Jest kilka niespodzianej. Nie ma Beaty Gosiewskiej, dotychczasowej europoseł. Nie ma Bolesława Piechy czy Zbigniewa Kuźmiuka. Dlaczego ich zabraknie?
– Małe sprostowanie: Bolesława Piechy i Zbigniewa Kuźmiuka nie zabraknie, będą w czołówkach swoich list, choć nie na pierwszych miejscach. Zbigniew Kuźmiuk na trzecim miejscu w okręgu podwarszawskim. Ustąpił jedynie dwóm wicemarszałkom Senatu, co jest chyba oczywiste. Co do konkretnych nazwisk i ich miejsc, to o kształcie list decydują władze partii, kolejność jest ustalana pod kątem sukcesu wyborczego.
– Pan zmniejszał szanse na sukces PiS? Tym razem nie jest pan liderem listy, ale startuje z drugiego miejsca w Warszawie. W innym okręgu niż ten, w którym wygrywał. Nie obawia się pan o wynik tegorocznej elekcji?
– Jeśli chodzi o mnie, to prezes Kaczyński zaufał mi kolejny raz i ciesze się z tego. Stanę oczywiście przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest byciem jednym z liderów listy w stolicy państwa. Jestem jednak przekonany, że dzięki ciężkiej pracy podołam zadaniu, które przede mną stoi. I nic tu nie zmniejsza szans. To po prostu najmocniejsze listy Prawa i Sprawiedliwości w historii wyborów do Parlamentu Europejskiego! A partia startuje w nich przecież po raz czwarty w ciągu ostatnich piętnastu lat. Tak mocni nie byliśmy nigdy.