Tadeusz Płużański: Rymkiewicz nie ma racji?

2011-07-16 14:00

Radni Klimontowa w Świętokrzyskiem chcą, aby ich liceum - zamiast Brunona Jasieńskiego - nosiło imię św. Urszuli Ledóchowskiej, założycielki zakonu urszulanek - zafrasowała się "Gazeta Wyborcza". Jasieński - ciekawy skądinąd poeta - był członkiem Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) i Związku Pisarzy Sowieckich. I czy choćby w tym kontekście można odmówić racji Rymkiewiczowi, kiedy krytykuje "GW"?

Bo jakiej Polski chciał broniony dziś przez gazetę Jasieński? Polski jako republiki rad. Jakiego chciał systemu? Takiego, który przy budowie Kanału Białomorskiego zamordował - jak śpiewał Jan Krzysztof Kelus - "tak najmarniej pół miliona ludzi". A to, że ten sam zbrodniczy system zamordował potem samego Jasieńskiego? Rewolucja pożera swoje dzieci.

Inaczej gdyby Jasieński należał do NSDAP i propagował Auschwitz - oj, to dopiero oburzyłyby się autorytety. Ale komunizm? Dekomunizację patronów szkół czy ulic dziennik ów nazywa fobią PiS (wcześniej - gdy jeszcze PiS nie było - fobią prawicy). A może tu nie o PiS, ale o Polskę chodzi? Bo co z Polską, prócz pochodzenia, mają wspólnego komuniści: Julian Brun, Teodor Duracz czy Wincenty Rzymowski. A ich ulice cały czas mamy w Warszawie. Ba, Ludwik Waryński krzyżuje się nawet z Armią Ludową. Michnikowszczyzna triumfuje.

Przeczytaj koniecznie: Tadeusz Płużański: Stadion Bandery

Ale najważniejszy jest antysemityzm. "GW" ucieszyła się z ostatnich obchodów w Jedwabnem. Bo głowa państwa, choć osobiście nie przyjechała do tego podłomżyńskiego miasteczka, to przysłała list. "Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą" - napisał prezydent i przeprosił. Przeprosił ponownie, po 10 latach, ale za to głębiej. Bo Kwaśniewski przeprosił w imieniu "tych Polaków, których sumienie jest poruszone tamtą zbrodnią". A Komorowski w imieniu całego narodu. Głębiej - bo przez dekadę byliśmy "tylko" współsprawcami mordu. Teraz jesteśmy sprawcami pełną gębą.

Polska coraz bardziej rozpływa się w europejskiej poprawności, a ostatnio nawet jej przewodzi. A jak przewodzi, to musi przeprosić za Holocaust. Nawet jeśli nie jest winna. Bo czy w lipcu 1941 r. w Jedwabnem była Polska? Nie było. A co było? Niemcy. Europa ma dziś dwie prędkości - prędkość panów i prędkość pariasów. Jedni muszą przepraszać, inni już niekoniecznie. Tylko takim przepraszaniem nie staniemy się silniejsi, a przeciwnie - jeszcze słabsi. Wszystko będzie można nam wmówić.

Ale przepraszajmy. Przepraszajmy Europę za "polskie obozy koncentracyjne", za Armię Krajową - morderców Żydów (a ostatnio także Bogu ducha winnych Ukraińców i Litwinów - jak coraz częściej kłamią przedstawiciele tych państw), za getta - bo też były na naszych ziemiach, za Grossowe szumowiny z powojennej Treblinki. Za odwieczny, wyssany z mlekiem matki Mieszka I antysemityzm.

Szczęśliwie nie musimy przepraszać za gułagi. Bo te nie budzą kontrowersji. Bo komunizm cały czas jest w Europie cool. Tak jak na Czerskiej Bruno Jasieński.

Nasi Partnerzy polecają