Rozszyfrowaliśmy mowę ciała Kaczyńskiego. To go zdradziło!

i

Autor: se.pl

Rozszyfrowaliśmy mowę ciała Kaczyńskiego. To go zdradziło!

2018-09-03 14:19

Podczas niedzielnej konwencji Prawa i Sprawiedliwości oczy wszystkich były skierowane szczególnie w kierunku Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS, zmagający się od kilku miesięcy z kolanowymi problemami, dawno nie przemawiał publicznie. Wydawało się, że twarzą kampanii samorządowej będzie premier Mateusz Morawiecki. Ale zdaniem eksperta od wizerunku, doktora Wojciecha Szalkiewicza na konwencji prezes pokazał jasno, że to on tu rządzi! Zdradziły to jego gesty i zachowanie.

Mówiło się, że władze PiS nie były zadowolone z ostatnich wystąpień Morawieckiego (choćby ostatniego w Sandomierzu) i dlatego stery z powrotem postanowiono przekazać w ręce prezesa. Nasz ekspert nie ma wątpliwości, że jego gesty i zachowanie podczas konwencji, umocniły go w pozycji lidera, a tego, że był chory – przynajmniej na pierwszy rzut oka – niemal nie sposób dostrzec. Mowa ciała Kaczyńskiego zdradziła, że oto przed partyjnym gremium stanął stary, dobry i przede wszystkim silny prezes!

Super Express: Podczas niedzielnej konwencji byliśmy świadkami pierwszego wielkiego publicznego wystąpienia Jarosława Kaczyńskiego po chorobie. Czy dość długa niedyspozycja wpłynęła na polityczną kondycję prezesa? Jak sobie poradził?

Wojciech Szalkiewicz: Choroba nie zaszkodziła panu prezesowi, jeśli chodzi o umiejętność przemawiania. Kaczyński jest wytrawnym politykiem. Może nie jest typowym mówcą wiecowym, ale na tego typu konwencjach, sprawdza się niezmiennie dobrze.


Super Express: Na konwencjach sprawdza się dobrze, bo to sami swoi?

Wojciech Szalkiewicz: On bardzo lubi przemawiać do zaprzyjaźnionych tłumów. To po prostu jego żywioł i to się nie zmieniło. Tu, podczas tej niedzielnej konwencji dano mu na to szansę, odpowiednio przygotowano jego wystąpienie.


Super Express: W jaki sposób?

Wojciech Szalkiewicz: Samotna postać na pustej scenie. Z tego płynął pozawerbalny komunikat: wódz jest tylko jeden.


Super Express: A co z młodymi delfinami partyjnymi?

Wojciech Szalkiewicz: To był najważniejszy sygnał moim zdaniem podczas konwencji: rządzi Kaczyński i mimo, że scedował część kompetencji na Mateusza Morawieckiego, to on jest jedynym liderem tej partii. Zresztą przebitki pokazywały, z jakim nabożeństwem tłumy partyjne słuchały jego wystąpienia, jak wiedzieli kiedy klaskać, jak go ubóstwiali wręcz. Pokazał wchodząc na scenę kto tu rządzi, a reszta była tylko od tego, by go wysłuchać i oklaskiwać. Pokazał też wszystkim, którzy ewentualnie mieliby ochotę na schedę po nim, że pogłoski o jego politycznej śmierci są mocno na wyrost, że on ma się dobrze.


Super Express: Mówił Pan, że choroba nie wpłynęła na polityczną żywiołowość. Po takim czasie głos mu nawet nie zadrżał?

Wojciech Szalkiewicz: Kaczyński ma swój styl przemawiania i on się raczej nie zmieni. Głos mu nie zadrżał, mimo przerwy. To nie była dla niego stresująca sytuacja: przemawiał do swoich zwolenników, nikogo do niczego nie musiał przekonywać, nikt mu nie przerywał, nie krzyczał. Mówił tak jak zwykł to robić: mocno, z lapsusami językowymi, akcentując charakterystycznie końcówki słów.


Super Express: Jeśli chodzi o gesty, które wykonywał – co one zdradzały? Czy wzmacniał nimi swój przekaz w jakiś sposób?

Wojciech Szalkiewicz: Kaczyński jest oszczędny w gestykulacji i to podczas konwencji się nie zmieniło. On jest w dużym stopniu introwertykiem, więc ta gestykulacja jest powiedzmy mocno ograniczona. Doskonale wie jednak, jak akcentować, jak podkreślać swoje racje odpowiednimi gestami. To logiczne: gdy mówimy o czymś emocjonalnym, trudno utrzymać ręce przy sobie.

Nasi Partnerzy polecają