Do naukowca z Wojskowego Instytutu Medycyny Lotniczej, Adama Tarnowskiego policja przyszła 29 lutego. Funkcjonariusze zabrali z mieszkania komputer, dyski z danymi, a także dokumenty dotyczące śledztwa katastrofy smoleńskiej. Zabezpieczony został także komputer, na którym Tarnowski pracował w Warszawie. Dlaczego policja zrobiła rewizję w krakowskim mieszkaniu naukowca? Był on osobą, która zidentyfikowała głos generała Andrzeja Błasika w kokpicie prezydenckiego Tupolewa. Jak podaje GW, policjanci działali na zlecenie Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, zajmującej się sprawą przecieku do RMF treści ekspertyzy analizującej zapis rozmów z kokpitu samolotu. To z tych ekspertyz wynikało, że obecność generała Błasika mogła wpłynąć na przebieg zdarzeń. - Biegli wojskowej prokuratury ocenili, że Błasik był bierny, nie kazał załodze lecieć na lotnisko zapasowe, akceptował schodzenie poniżej minimum w gęstej mgle - zaznacza GW. Badania, które Adam Tarnowski prowadził, zgadzały się z tymi przeprowadzonymi przez komisję Jerzego Millera. Stąd prokuratura w Krakowie ma podejrzenia, że to właśnie Tarnowski mógł być źródłem przecieku do radia. GW podaje, że Tarnowski został przesłuchany jako świadek, ale pytania mu postawione nie dotyczyły przecieku, ale tego, kto naciskał na niego, by w nagraniach rozpoznał głos Błasika. Naukowiec zgłosił się o pomoc do fundacji założonej przez Romana Giertycha, która ma pomagać pokrzywdzonym przez PiS. - Podejmiemy wszelkie działania w celu ochrony praw eksperta i ukarania winnych nadużycia - powiedział gazecie Giertych.
Zobacz: Kaczyński na miesięcznicy smoleńskiej: Musi być wymierzona sprawiedliwość