Andrzej Krzysztof Kunert: Rosja łamie swoje mity

2010-04-07 0:34

Polski historyk komentuje pokaz filmu Andrzeja Wajdy oraz ujawnienie nowych dokumentów na temat zbrodni dokonanej na 21 857 polskich oficerach

"Super Express": - W rosyjskich archiwach natrafiono na nowe dokumenty dotyczące zbrodni dokonanej przez NKWD na polskich oficerach. Czego się z nich dowiemy?

Andrzej Krzysztof Kunert: - Przede wszystkim: kiedy się dowiemy? Myślę, że w środę w Katyniu z ust premiera Rosji.

- To zaiste "cudowne odnalezienie" - tak tuż przed uroczystościami...

- Pierwsze dokumenty w kwestii katyńskiej otrzymaliśmy w 1990 r., kolejne w 1992 r., kolejne w 1994 r. Wygląda na to, że to czwarta partia. Okazało się, że większość zasadniczych dokumentów dotyczących tej zbrodni zachowała się, a daty, które podałem, nie są datami ich odnalezienia, lecz ich ujawnienia stronie polskiej. Jeżeli najnowsza partia zawiera nazwiska ofiar, to może ona np. rozwiązać zagadkę, kto figurował wśród ofiar tzw. białoruskiej listy katyńskiej.

Przeczytaj koniecznie: Rosyjski pulicysta Dmitrij Babicz: "Katyń" nazwano wstrząsającym

- Kreml nie wypiera się: to tam wydano decyzję o zamordowaniu polskich oficerów. Wiemy, że wszyscy zginęli. Wiemy, jak ich zabito: każ-demu związano ręce za plecami i strzelano w tył głowy. Wiemy, co zrobiono z ich ciałami: wrzucono je w kilku warstwach do dołów i zasypano ziemią. Czy możliwe jest jakieś sensacyjne odkrycie?

- Istnieje wzgląd naukowca, który wie już bardzo dużo. Istnieje też wzgląd czysto ludzki - kilku tysiącom rodzin nie potrafimy odpowiedzieć, kiedy został zabity ich bliski i gdzie go pochowano. Z tego punktu widzenia brakuje jeszcze dużej porcji informacji. A w naszej tradycji istnieje szacunek do grobów - jest to ważny składnik naszej tożsamości.

Z tego punktu widzenia olbrzymią tragedią naszego narodu jest to, że wśród okołu sześciu milionów ludzi, którzy podczas wojny zginęli, polegli czy zostali zamordowani, połowa to osoby anonimowe. Musimy walczyć o uzyskanie jak największej wiedzy o każdym z nich.

- Istnieją na świecie dokumenty dotyczące Polski i Polaków, o których - w odróżnieniu od dokumentów katyńskich - nic nie wiemy. Np. Brytyjczycy wyłowili z morza teczkę gen. Sikorskiego i jej zawartość utajnili. Czyż dla sprawiedliwości nie trzeba się domagać ujawnienia wszystkich dokumentów dotyczących naszych spraw, które są w obcych rękach?

Czytaj dalej >>>


- Oczywiście, że trzeba. Ale nie umniejszajmy wagi archiwów dotyczących Katynia. Była to zbrodnia niezwykła, biorąc pod uwagę jej konsekwencje - stała się bowiem kłamstwem założycielskim PRL-u. Właśnie dlatego obrosła takimi emocjami. Stosunki z rządem RP na uchodźstwie Sowieci zerwali właśnie pod pretekstem Katynia. Właśnie wtedy Stalin rozpoczął tworzenie alternatywnego systemu władzy dla Polski. Ta zbrodnia dała początek wprowadzaniu komunizmu w Polsce.

- Dlaczego Rosja wydaje te dokumenty po kawałku?

- Dla nich to jest naprawdę trudne. Szkoda, że co chwila któryś z polskich komentatorów politycznych w lekceważący sposób wypowiada się na temat wizyty Putina na Westerplatte. Dla nich uznanie, że II wojna światowa rozpoczęła się we wrześniu 1939 r. to był przełom. Bo z tej optyki wynika, że najbliższym sojusznikiem nazistowskiej Rzeszy niemieckiej był stalinowski Związek Sowiecki. To jest złamanie mitu stalinowskiej Rosji jako śmiertelnego wroga III Rzeszy.

- Jutro Putin będzie w Katyniu...

- Jest to przełomowy ciąg zdarzeń: Westerplatte, emisja filmu "Katyń" w rosyjskiej państwowej telewizji, przyjazd Putina do miejsca kaźni polskich oficerów.

- Ale Rosja w haniebny sposób odpowiedziała rodzinom pomordowanych...

- Myślę, że w tym ciągu pozytywnych zdarzeń przyjdzie czas, żeby w końcu i z tym się zmierzyć. Ostanio powiedziano, że uzasadnienie umorzenia śledztwa przez prokuraturę jest na razie tajne. Owo "na razie" zamiast stanowczej odmowy daje nadzieję utrzymania dobrego kursu.

Dr Andrzej Krzysztof Kunert

Historyk, członek Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, autor książki "Katyń. Ocalona pamięć"