"Super Express": - Emocje po rekonstrukcji rządu nieco opadły, jednak wciąż atmosferę podgrzewa spór o Antoniego Macierewicza. Zdaniem jednych był najwybitniejszym ministrem od czasów marszałka Piłsudskiego, według drugich jego urzędowanie to była katastrofa. Jak ocenia pan armię po dwóch latach nadzorowania jej przez Antoniego Macierewicza?
Romuald Szeremietiew: - Jest bardzo nieznaczna i drobna zmiana na lepsze. Niestety, wciąż jest wiele rzeczy rozpoczętych i niezakończonych. W tym rzecz najważniejsza - jak zawsze podkreślam, nie można budować nowoczesnej armii bez strategii obronności. I tej strategii nie ma do dziś. To, co obowiązywało przed 2015 rokiem, po prostu jest już nieaktualne. A nie powstało nic nowego. Tu jest cały kłopot.
Antoni Macierewicz ambasadorem na Węgrzech?
- Skoro nie jest tak wspaniale, skąd się bierze tak wielka popularność Macierewicza w wielu środowiskach?
- Antoni Macierewicz jest niewątpliwie barwną postacią, stąd nie dziwi, że ma grono bardzo oddanych zwolenników. Jednocześnie, mówiąc o reformowaniu armii, zgłaszał wiele postulatów bardzo potrzebnych. Na przykład zbudowanie armii, która będzie w stanie obronić nasze granice, wzmocnienie różnymi systemami broni, słyszeliśmy, że już, zaraz będziemy mieli nowoczesne łodzie podwodne. Był program obrony terytorialnej czy postulat zwiększenia armii do 200 tysięcy żołnierzy. Trudno się dziwić, że te słowa padały na podatny grunt. Widać jednak, że władze Prawa i Sprawiedliwości, premier i prezydent uznali, że przy wszystkich zaletach i walorach ministra Macierewicza zmiany w armii są niewystarczające. Stąd zdecydowano o zmianie na stanowisku szefa MON.
- Mówi pan o wspólnej decyzji, w której uczestniczyli też liderzy PiS i premier, jednak zwolennicy Macierewicza atakują głównie prezydenta Andrzeja Dudę. Dlaczego?
- Usiłują wywrzeć presję na prezesie Jarosławie Kaczyńskim. A robią to, atakując inne ważne osoby w obozie dobrej zmiany. Gdyby zaatakowali prezesa, osiągnięcie celu, jakim jest wzmocnienie pozycji Macierewicza i jego powrót na stanowisko szefa MON, można by było włożyć między bajki.
- Niektórzy wieszczą podział obozu dobrej zmiany na dwie formacje - umiarkowaną i radykalniejszą, związaną z Macierewiczem. To realny scenariusz?
- Nie wiem. W polityce zdarzały się i spektakularne powroty i spektakularne upadki. Są też sytuacje, z których nic nie wynika. Są jedynie groźne pomruki i zapowiedzi.
- A jak będzie w tym wypadku?
- Trudno powiedzieć. Minister Antoni Macierewicz tworzył różnego rodzaju formacje, prowadził spory z liderami dużych ugrupowań. Pamiętamy, jak było w ZChN, co się później stało w Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego. Jednak jako samodzielny rozłamowiec nie odnosił sukcesu. Jeśli z tamtych działań wyciągnął wnioski, rozłamu nie będzie. Bo siła Macierewicza bierze się także z przynależności do PiS.
- Największym beneficjentem rekonstrukcji jest pana środowisko - Porozumienie Jarosława Gowina. Skąd bierze się taki wzrost znaczenia tego ugrupowania?
- Składa się na to kilka rzeczy. Po pierwsze - osobiste relacje między wicepremierem Jarosławem Gowinem i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim są dobre. Prezes mógł się przekonać, że Jarosław Gowin, mając często odmienne zdanie niż PiS, jest jednocześnie lojalnym współpracownikiem. Więc skoro wzajemne relacje są dobre, umacnianie się Porozumienia w obozie dobrej zmiany jest rzeczą naturalną. Sam współpracuję z ministrem Jarosławem Gowinem i ta współpraca układa się bardzo dobrze, nie ma jakichś nierealnych obietnic, wszystko opiera się na zaufaniu.
- Po Macierewiczu ministrem został Mariusz Błaszczak. Co jest największym problemem i czy poradzi sobie na nowym stanowisku?
- Największym wyzwaniem jest realizacja tych zapowiedzianych programów modernizacyjnych. To będzie bardzo trudne zadanie. Trzeba tu bardzo wiele elementów zgrać, uzgodnić z zagranicznymi partnerami. W przypadku systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w grę wchodzą Amerykanie, w przypadku łodzi podwodnych - kilku partnerów. Przed nowym ministrem bardzo trudne zadanie.