W naszej środkowoeuropejskiej układance Węgry można jednak zastąpić innym krajem, z którym zaskakująco wiele nas łączy, a który znajduje się trochę na uboczu naszych dyplomatycznych zainteresowań. Ten kraj to Rumunia. Podobnie jak Polska jako państwo przyfrontowe jest teraz wzmacniana przez NATO i stacjonuje tam coraz więcej zachodnich wojsk. Nie ma się co dziwić – Rumunia pod bokiem ma rosyjskie oddziały stacjonujące w Naddniestrzu, czyli zbuntowanej części Mołdawii.
Geopolitycznie jedziemy na tym samym wózku. Rumuni obawiają się Rosji, wspierają Ukrainę, przyjęli bardzo wielu uchodźców z terenów ogarniętych wojną. Rumunia to kraj, który niesamowicie skorzystał na wejściu do Unii Europejskiej – jeśli ktoś pamięta ten kraj z lat 80. ubiegłego wieku, a nawet z początków tego, musi docenić jak wielki skok wykonali Rumuni. To już nie jest kraj żebrzących dzieci – one dorosły, poszły na studia i mówią dzisiaj świetnie po angielsku.
SPRAWDŹ: Likwidacja konta Donalda Trumpa to "efekt kłamstw"? "Seta do śniadania"
Gospodarczo Rumunia kwitnie, w czym też jesteśmy do siebie podobni. To spore państwo, w którym prawdopodobnie są bogate złoża rzadkich metali – idealne miejsce do ekspansji na przykład dla KGHM. Nie bez znaczenia jest także to, że w Rumunii nas lubią, a tamtejsze wina są wręcz rewelacyjne, a na pewno nie gorsze od węgierskich. Choć mniej znane. I dlatego warto Rumunię odkryć – politycznie, gospodarczo i turystycznie. Bo to fascynujące miejsce nie tylko za sprawą legend o Drakuli.
CZYTAJ: Chciał uniezależnić Polskę od rosyjskiego gazu. Wyrzucili go z rządu. "Seta do śniadania"