"Super Express": - Od czasu katastrofy smoleńskiej pan i pana środowisko mówiliście, że oficjalna wersja tego, co wydarzyło się w Smoleńsku, jest nieprawdziwa, że to zespół, a potem komisja Antoniego Macierewicza dąży do prawdy. Jednak zamiast pełnego raportu wczoraj ogłoszony został zaledwie "raport cząstkowy". Po ośmiu latach. Nie ma pan poczucia porażki?
Grzegorz Wierzchołowski: - Pan mówi o ośmiu latach, jednak podkomisja smoleńska działa dopiero od dwóch lat, nie mając dostępu do kluczowych dowodów. Wciąż nie zostały dokończone kluczowe badania, mówię tu o ekshumacjach ciał oraz o rekonstrukcji wraku przeprowadzanej przez zespół amerykańskich naukowców. W związku z tym nie można mówić tu o porażce.
- Jednak w czasie gdy rządziło PO, z ust polityków PiS słyszeliśmy, że ostateczny raport poznamy po zmianie władzy. Potem, że będzie on gotowy na siódmą rocznicę tragedii w 2017 roku. Potem, że już na pewno w 2018 roku. A teraz znów poznaliśmy raport cząstkowy, a na pełny trzeba poczekać.
- Potrzeba jeszcze kilku lub kilkunastu miesięcy, by mieć całościowy obraz tego, co stało się w Smoleńsku. Natomiast jedna rzecz wymaga sprostowania - to, co wczoraj zaprezentowała podkomisja smoleńska, nie jest raportem cząstkowym, ale raportem technicznym, który podsumowuje dotychczasowe ustalenia w sprawie technicznego przebiegu katastrofy.
- Powiedział pan jednak ważną rzecz - że podkomisja nie dysponuje kluczowymi dowodami, takimi jak wrak czy czarne skrzynki. Raport techniczny mówi kategorycznie o wybuchach, eksplozjach. Na jakiej podstawie to ustalono, skoro dowody są w rękach Rosjan?
- Za to, że te dowody są w rękach Rosjan, odpowiedzialność ponosi rząd Donalda Tuska, który nie tylko nie zrobił nic, by te dowody zaraz po katastrofie do Polski trafiły, ale też część dowodów Rosjanom oddał - jak na przykład tzw. polską skrzynkę atm, która rejestruje wszystkie kluczowe parametry lotu. To na pewno bardzo poważne utrudnienie, bo dostęp do dowodów został bezpowrotnie stracony. W związku z tym trzeba bazować na tym, co mamy. Uważam, że sięgnięcie po zespół naukowców z USA, który specjalizuje się w wirtualnej rekonstrukcji katastrof i wypadków, jest najlepszym rozwiązaniem. Zespół ten może potwierdzić ostatnie sekundy przebiegu lotu. Pozwala na odtworzenie przebiegu katastrofy bez czarnych skrzynek i wraku. Podkomisja to robi, raport techniczny już znamy, kolejne ustalenia są kwestią czasu.
- Jedni twierdzą, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Inni przeciwnie - że mieliśmy do czynienia ze zwykłą katastrofą, a Rosjanie wykorzystali sytuację, i trzymają kluczowe dowody właśnie dlatego, że kłótnie Polaków i teorie o zamachu są im na rękę...
- Wierzę Frankowi Taylorowi, jednemu z najbardziej uznanych ekspertów badających katastrofy na świecie. Stwierdził on, że do katastrofy musiało dojść w wyniku eksplozji. Wierzę też naukowcom z uniwersytetu w Kansas, którzy twierdzą, że drzwi tupolewa nie mogły znaleźć się metr pod ziemią w wyniku zwykłego uderzenia samolotu w ziemię, ale w wyniku działania dodatkowej, potężnej energii.