Wokoło osoby Szacownego Kolegi felietonisty z niniejszych łamów, a także znanego europosła krążyła pewna trudna do zweryfikowania pogłoska czy interpretacja. Otóż kiedy tylko Janusz Korwin-Mikke był bliski większego sukcesu wyborczego, typu wprowadzenie kilku posłów do Sejmu, natychmiast mówił coś strasznego. A to o inwalidach, a to o kobietach, a to pochwalił putinowskich "partyzantów". Jednym słowem coś, co skutecznie zrażało do niego ludzi. Wedle owej interpretacji twórca UPR celowo wykonywał takie działanie, bo do prawdziwej polityki się nie pchał, wygodnie mu było poza nią. Podczas ostatnich wyborów europarlamentarnych taktyka ta miała zawieść i Pan Janusz niechcący się dostał. Nie wiem, czy to prawda, czy nie. Obserwując jednak już nie Korwin-Mikkego, ale kluczowych polityków PiS, mam wrażenie, że oni też za wszelką cenę chcą stracić władzę.
Nauczyciele, przedsiębiorcy, pracownicy organizacji pozarządowych, ludzie trochę lepiej zarabiający - w ostatnim czasie PiS sporo zrobił, by te grupy zrazić do siebie. Nie jakimiś działaniami. Przecież reforma edukacji nie jest w żaden sposób wymierzona w belfrów. Przecież fundacje i stowarzyszenia mogą działać, jak działały. Przecież firmy skorzystają być może z pewnych udogodnień. No ale co z tego, skoro pani premier już słownie zdążyła dołożyć organizacjom pozarządowym, pan prezes przedsiębiorcom, a wszyscy razem nauczycielom. Tak, tak, przecież pani premier chodziło tylko o te fundacje, które zatrudniają rodziny polityków. Panu prezesowi o przedsiębiorców powiązanych z PO, źli nauczyciele to tylko liderzy protestów, reszta jest dobra. Tyle że w eter idzie inaczej, bo tak jest zawsze, kiedy się generalizuje. Kiedy - jak uwielbia to były premier Kaczyński - mówi się o jakichś do końca nieokreślonych grupach, zamiast opisywać konkretne złe przypadki, a reszcie, jak przystało na realnego lidera państwa, pokornie dziękować za ciężką pracę. On wie, że przecież tak naprawdę chodziło mu o coś innego, tylko ci dziennikarze znowu poprzekręcali albo nie złapali myśli. I tak po raz tysięczny.
Władysław Gomułka mawiał: władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy. Jest spore prawdopodobieństwo, że za trzy lata liderzy PiS będą mogli stwierdzić: władzę po raz kolejny zdobytą oddaliśmy jak zawsze. Wszystko za sprawą wrogów, których sami sobie stworzą.