"Super Express": - W "Newsweeku" ukazał się materiał demaskujący rzekome wystawne życie lidera Solidarności Piotra Dudy. Przewodniczący związku na konferencji wypunktował kilkanaście nieścisłości. Jak ocenia pan tę publikację?
Rafał Ziemkiewicz: - Nędznie. To kolejna już publikacja "Newsweeka" oparta na pytaniach retorycznych, mglistych stwierdzeniach, sugerujących, że coś jest nie w porządku, nie ma jednak żadnych twardych dowodów. Mam wrażenie, że to jest tak, że jak się pojedzie do jakiegoś miasteczka i zapyta ludzi, co mają do powiedzenia o "panu X", to zawsze znajdą się jakieś osoby, które powiedzą na temat danej osoby coś złego. Potem okazuje się, że połowa tych rzeczy jest nieprawdą.
- Czemu taki tekst miał służyć?
- Wydaje się, że chodziło o skompromitowanie nazwiska Duda, że autorzy mieli nadzieję, że to pójdzie szeroko, a czytelnik nie zorientuje się, że chodzi nie o prezydenta, a lidera Solidarności. Tomasz Lis od dawna już prowadzi antyprezydencką krucjatę. Od początku byłem bardzo krytycznie nastawiony do publikacji "Newsweeka", ale po konferencji Piotra Dudy mam o tym materiale jeszcze gorsze zdanie.
- Duda odniósł się do jednego z "dowodów", jakim miała być obecność w drogim hotelu teściów szefa S w maju br. Problem w tym, że teściowa Dudy nie żyje od 20 lat...
- "Wskrzeszenie" teściowej Piotra Dudy jest bardzo jaskrawym przykładem nierzetelności tekstu "Newsweeka". Jednak było znacznie więcej przykładów, które przypomniały mi publikację tekstu Jerzego Urbana o Zbigniewie Ćwiąkalskim. Cała publikacja oparta była na stwierdzeniach jakiegoś człowieka, który zwyczajnie chciał się zemścić. Gdy wyszło to na jaw, Urban błyskawicznie pobiegł kajać się do Ćwiąkalskiego. Myślę, że Ringier Axel Springier powinien zrobić to samo, inaczej bardzo poważnie umoczy w sądzie. Sprawa jest nie do wygrania.
- Nie była to pierwsza wtopa Tomasza Lisa. Pamiętamy choćby cytowanie fałszywego bloga Kingi Dudy tylko po to, by uderzyć w jej ojca, kandydata na prezydenta. Czy taka osoba jak Tomasz Lis powinna mieć program w Telewizji Publicznej?
- Absolutnie nie powinna, a już na pewno nie za tak ogromne pieniądze. Gdyby nie to, że mianowany przez PiS zarząd TVP przewidywał porażkę PiS w wyborach i zdecydował się na ściągniecie Lisa i obdarowanie go wielkimi pieniędzmi, Lis prowadziłby dziś co najwyżej telezakupy. Oglądalność jego programu wynika z tego, że emitowany jest on tuż po popularnej telenoweli. Gdyby posadzić tam nylonowego misia, też miałby widownię, ale nie trzeba by płacić mu takich pieniędzy.
Zobacz: Lis mści się na Dudzie? Szef Solidarności grozi mu sądem