Super Express": - Nie było pana na pogrzebie gen. Jaruzelskiego, co zostało odnotowane.
Rafał Ziemkiewicz:-Szczerze mówic, nie mam ochoty występować w teatrze absurdu, a ten pogrzeb był konduktem, śmiem powiedzieć przebierańców.
-Ale była tam seria uzdrowień. Widział pan Urbana, który wstał z wózka?
-A Czesław Kiszczak, który był obłożnie chory i nie może uczestniczyć w procesach też ozdrowiał i bez wózka przeszedł całą droga na piechotę. Z kolei Aleksander Kwaśniewski był trzeźwy po 13.
-Kwaśniewski przy okazji wygłosił przemówienie o patriotyzmie.
-Uważam to za element tej przebieranki. Gdyby Aleksander Kwaśniewski nad urn powiedział, że żegnamy wielkiego komunistę i internacjonalistę, który ma zasługi dla utrwalenia władzy ludowej i krzewił przyjaźń z narodem radzieckim, to wszystko byłoby w porządku. Jeżeli natomiast cały tłum ludzi, którzy zwalczaj zajadle polski patriotyzm, żegnaj Jaruzelskiego jako wielkiego patriotę, jeżeli ludzi, którzy dostają drgawek na dźwięk mowy kościelnej i wody święconej...
-A co pan sądzi o tym, że Jaruzelski nawrócił się w ostatniej chwili?
-Nie mnie to sądzić, ale dlaczego nie miał pogrzebu katolickiego?
-Była msza...
-Ale nie było na niej urny. Niemniej jeśli nawrócenie ma być skuteczne, to wymaga spełnienia pewnych warunków. Takimi warunkami są wyznanie prawdy i zadośćuczynienie. Na zadośćuczynienie w swojej sytuacji zdrowotnej generał nie miał czasu, ale moim zdaniem największą win Jaruzelskiego jest to, że do końca życia chronił ludzi od mokrej roboty, za których odpowiadał.
-Pozwoliłem sobie na żart o pańskiej nieobecności na pogrzebie, ponieważ mało osób wie, iż był pan kolegą Moniki Jaruzelskiej.
-Tak i cenię ją sobie bardzo wysoko. Nie za to jednak, że jest córką Jaruzelskiego, ale mimo to.
-Chodził pan z nią do szkoły. Jaka była? Była wyniosłą czerwoną księżniczką?
-W żadnym wypadku. Zachowywała się bardzo przyzwoicie i to budzi mój szacunek. Nigdy nie czerpała żadnych korzyści z tego, że jest córką Jaruzelskiego. Spotykało j z tego powodu więcej przykrości. Chodziłem do takiej szkoły, w której było wiele innych dzieci pomniejszych dygnitarzy. Miała większe uprawnienia do grania czerwonej księżniczki niż dziecko jakiegoś wiceministra. A ci starali się pokazać, że ich tata wiele może.
-Rozpoczęła się wizyta Baracka Obamy w Polsce. Czego się pan po niej spodziewa?
-Niczego. Przyjeżdża nas dowartościować. Wbrew pozorom to on jest w tym układzie białym człowiekiem, a my Murzynami. Przyjeżdża bowiem sypnąć paciorkami. Nie będzie podpisywania żadnych poważnych umów. Nie będzie z tego żadnych długofalowych korzyści.
Zobacz: Ziemkiewicz OSTRO o Wojewódzkimi jego KOCHAM TRYNKIEWICZA: Lizusowski przydupas władzy
-To nie jest sygnał dla Moskwy, że USA będę nas ewentualnie bronić?
-Myślę, że nie. Już kiedyś mieliśmy przekonanie, że mamy bardzo silnych sojuszników, którzy obiecali nas ochraniać. W każdym razie wychodzi po raz kolejny nasza beznadziejna zakompleksiona prowincjonalność. Ktokolwiek przyjedzie z Zachodu i nas pogłaszcze, może z nami robić, co chce.
-Napisał pan książkę "Jakie piękne samobójstwo", w której twierdzi pan, że w czasie II wojny światowej wszyscy nas zdradzili. Pana zdaniem nie powinniśmy świętować lądowania w Normandii, bo to dzień dla Polski tragiczny...
-To był gwóźdź do trumny.
-USA dziś by nas sprzedały, tak jak wtedy sprzedał nas Roosevelt?
-Myślę, że analogią jest to, że jesteśmy tak samo bezradni i bezmyślni, jak byli Józef Beck i Rydz-Śmigły, którzy kompletnie nie rozumieli międzynarodowej gry.
-Cytat z książki: "Wielki gangster Stalin wygrał z mniejszym Hitlerem dzięki pomocy jeszcze mniejszych Roosevelta i Churchilla". Dokoła byli sami gangsterzy, a my byliśmy sami i bezbronni?
-Wejście w sojusz z Wielką Brytanią to było samobójstwo.
Przeczytaj: Rafał Ziemkiewicz: Jastrzębowski wpływa na myślenie Polaków
-To z kim wtedy powinniśmy byli wejść w sojusz?
-Powinniśmy byli powiedzieć Brytyjczykom, że dwa razy proponowaliśmy wojnę prewencyjną, kiedy można było z Hitlerem wygrać. To Brytania go pompowała w imię swojej obsesyjnej polityki zachowania równowagi na kontynencie.
-Pan jest zwolennikiem tezy Zychowicza, że Polska powinna była podpisać pakt Ribbentrop - Beck i razem z Niemcami iść na Rosję?
-Nie. Chodzi mi o to, że kiedy okazało się, że Hitler wymknął się spod kontroli i wywoła wojnę, Brytyjczycy cynicznie wpuścili nas w to, żebyśmy pierwsi wzięli go na klatę. Wtedy trzeba było powiedzieć, że rozpinamy ten idiotyczny sojusz i podpisujemy akt o nieagresji. Niech Hitler idzie na Francję.
-Czy Obama sprzedałby nas jak Roosevelt?
-Myślę, że tu interesy nie za bardzo się zmieniły. Dla Amerykanów jesteśmy wygodni, żeby, cytujc Chruszczowa, wrzucić Rosjanom jeża w gacie. Jeśli Waszyngton z jakiegoś powodu kłóci się z Moskwą, to przyjeżdżaj do Polski, głaszcz nas po główkach i mówi jak Roosevelt Sikorskiemu w 1940 r., że nasz kraj jest natchnieniem dla wolnych narodów. Patrzymy na was, Polacy, z podziwem.
-Idąc jednak tokiem pańskiego rozumowania, byłoby lepiej, gdyby wyrwać Polskę ze wszelkich sojuszy z Zachodem i powiedzieć Putinowi, że teraz z nim będziemy tworzyć trwały sojusz?
-To teoretyzowanie, ponieważ Rosja nigdy nie złożyła nam żadnej innej oferty niż to, że nas zje. W praktyce jest więc to, co nazywa się sojuszem dupy z batem.
-Jesteśmy skazani na pożarcie?
-Jesteśmy skazani na to, żeby walczyć o przetrwanie. Jesteśmy w trudnym położeniu geopolitycznym, i to może być naszym atutem. Musimy sobie zdawać sprawę z tego, że nikt nam nie pomoże, jeśli sami sobie nie pomożemy.
-Zmieniając temat - żałuje pan, że odszedł pan z partii Korwin-Mikkego? Dostał się teraz do PE. Jakby pan tam był, zarabiałby pan 50 tys. zł miesięcznie.
-Jakby mi zależało na pieniądzach, zająłbym się czymś innym. Zamiast pisać felietony, otwierałbym hurtownię.
-Co się stało, że Korwin po latach nieobecności w wielkiej polityce w końcu przekroczył próg wyborczy?
-Pod pokrywką wariactwa jest trzon poglądów bardzo słusznych i zdroworozsądkowych, których nikt w Polsce nie prezentuje.
-Po prostu nie okradaj nas Unio?
-Po prostu pamiętajmy o naszych interesach, naszych podatkach i pasożytach, których żywimy jak wszy na ciele naszego narodu. Tego nikt inny nie mówi. Wielu ludzi, do których dociera oczywista słuszność tych przekonań, świadomie zatyka uszy i przymyka oczy na te Korwinowe ekscesy.
-Panu też się zdarzają ekscesy. Ostatnio na Twitterze pojawił się taki oto pana wpis: "I co, wy zaplute z nienawiści do zmarłych kur ?".
-Tak, to moje słowa, ale co pana w nich bulwersuje? Treść czy forma?
-To ostatnie słowo.
-Chciałbym zwrócić uwagę, że padło to na Twitterze. Jest wykładnia Sądu Najwyższego...
-Że na Twitterze można?
-Tak! Był proces Nergala o obrazę uczuć religijnych. Sąd uznał, że kiedy Nergal darł Biblię i mówił: "Żryjcie to gówno!", robił to na biletowanym koncercie. Weszli tylko ci, którzy wiedzieli, jak się zachowuje, więc nie mogło to nikogo obrazić. Żeby czytać moje opinie na Twitterze, trzeba mnie "zafollowować". Jeśli ktoś to robi, to wie, jaki ja jestem i wchodzi ze mną w prywatną relację. To tak, jakbym siedział z kumplami, a jest ich jakieś 15 tys., przy stoliku i mówił bezpośrednio to, co myślę. Jeśli ktoś tam ucho wsadził, usłyszał słowo na k i leci do "Wyborczej" czy Onetu, żeby naskarżyć, co tam powiedziałem, to mogę odpowiedzieć - nie wsadzaj ucha do mojego towarzystwa.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail