Czarne chmury zebrały się nad radnym PiS z gminy Bliżyn (woj. świętokrzyskie). Tamtejsza straż łowiecka kontrolowała tereny leśne z powodu zagrożenie ASF, czyli afrykańskiego pomoru świń. Gdy straż wraz z policją doszła do zabudowań wsi Kucębów, natknęła się na pułapkę do chwytania jastrzębi. Wygląda ona jak kosz, w którego środku siedzi przynęta, w tym wypadku był to gołąb. - Typowe narzędzie kłusownicze - wyjaśnił dla "Echo dnia" starszy strażnik Artur Soboń. Po nitce do kłębka, strażnicy doszli, że pułapka leży na posesji należącej do... radnego PiS. Poproszony o wyjaśnienia w tej sprawie mężczyzna tłumaczył, że... łapał koty. Funkcjonariusze nie dali za wygraną i przeszukali obejście. W stolarni znaleźli wnyki na zwierzęta skonstruowane z metalowej linki oraz 10 sztuk naboi. Radny pytany o sprawę przez "Echo dnia" nie chciał komentować sytuacji: - Sprawa jest wyjaśniana, na razie nie chcę jej komentować - odparł tylko.
Znalezionymi wnykami i koszami na jastrzębie zainteresował się też wicewojewoda Andrzej Bętkowski, który przyznał, że przygląda się sprawie: - Badam sprawę. Nie wiem, czy chodzi tu o radnego, czy bardziej o jego ojca. Kłusownictwo, może to za duże słowo. Była jakaś łapka na jastrzębie. Nie chcę tłumaczyć tego człowieka, ale muszę się zapoznać z faktami. Straż Łowiecka mi podlega, niezwłocznie zapoznam się ze szczegółami - cytuje lokalnego polityka "Echo dnia".
W rozmowie z lokalną gazetą policja potwierdziła, że zdarznie miało miejsce, a sprawa została skierowana do prokuratury. Teraz to śledczy zajął się nią pod kątem kłusownictwa i nielegalnego posiadania amunicji.