Poznańska radna PiS Ewa Jemielity gościła w lokalnej telewizji wraz z prof. Leszkiem Pawelczykiem z Ginekologiczno-Połozniczego Szpitala Klinicznego UM w Poznaniu. Tematem rozmowy był program dofinansowania metody in vitro, bo Poznań chce dopłacić każdej parze starającej się o dziecko metodą pozaustrojową 5 tys. zł, co pokryłoby część kosztów zabiegu. Poznań chce na to przeznaczyć 8 mln zł, które mają zostać rozdysponowane w ciągu czterech lat. Radna Jemielity stwierdziła, że in vitro to metoda weterynaryjna i nie można jej nazwać leczeniem: - In vitro to quasi leczenie, bo niestety nie możemy mówić, że jest to leczenie niepłodności, tylko po prostu stosowanie metody reprodukcyjnej, dawniej nazywanej po prostu metodą weterynaryjną - powiedziała. Jej słowami zdumiony był prof. Pawelczyk, który zdziwiony powiedział: - Mówienie o in vitro stosowanym u ludzi jako o metodzie weterynaryjnej oznacza, że gremium młodych ludzi traktuje Pani jak zwierzęta. Bo tylko tak to można odebrać.
Radna brnęła dalej i odpowiedziała lekarzowi: - Pierwsza, panie profesorze, była owieczka Dolly... Jeśli będziemy przerzucać eksperymenty przeprowadzane na zwierzętach, i będziemy je wprowadzać do medycyny, i stosować na ludziach, to pytanie brzmi: gdzie jest granica?
Profesor zareagował szybko i wytłumaczył radnej Prawa i Sprawiedliwości, na czym polega różnica między klonowaniem a zapłodnieniem in vitro: - Pani radna, panie nie rozumie, co się stało z owieczką Dolly: owieczka Dolly powstała w wyniku klonowania, a nie zapłodnienia pozaustrojowego in vitro. To są dwie różne rzecz.
Zobacz: SZOKUJĄCE słowa senatora PO o rodzinach ofiar katastrofy smoleńskiej